Z historykiem dr. Karolem Nawrockim o zawartości teczek TW "Bolek" rozmawia Jan Hlebowicz.
Jan Hlebowicz: Od 24 lutego teczki dotyczące agenta Służby Bezpieczeństwa "Bolka" (więcej TUTAJ) udostępnione zostały w gdańskim oddziale IPN. Czy coś po lekturze tych dokumentów Pana zaskoczyło?
Dr Karol Nawrocki: To moment, w którym historycy powinni nieco zwolnić i na spokojnie zająć się analizą pozyskanych materiałów. Wiemy już, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem ps. "Bolek". To nie ulega żadnej wątpliwości. Natomiast, by przeanalizować te kilkaset stron dokumentów, należy poddać je metodycznej pracy historyka przy użyciu wszystkich narzędzi, a wnioski płynące z takiej analizy skonfrontować z dotychczasowymi publikacjami nt. Lecha Wałęsy i relacjami świadków.
Dokumenty obalają tezę, według której Lech Wałęsa miał wejść w Grudzień '70 jako rodzaj konfidenta SB...
To dobra wiadomość. Pierwsza "operacyjna rozmowa" z Lechem Wałęsą odbyła się 19 grudnia, a "formalne pozyskanie z odebraniem pisemnego zobowiązania do współpracy" nastąpiło 21 grudnia. To oznacza, że Wałęsa nie wykonywał poleceń SB, będąc członkiem Komitetu Strajkowego w Grudniu 1970 roku.
Jak ocenia Pan skalę współpracy Wałęsy z bezpieką?
Z dokumentacji wynika, że liczba osób, na które donosił Lech Wałęsa, jest znacznie większa niż dotychczas sądzono. Wydaje się, że największą ofiarą donosów Wałęsy jest Józef Szyler, pracownik Stoczni Gdańskiej. TW "Bolek" zdradzał funkcjonariuszom SB nawet prywatne sprawy swojego kolegi.
Aktywność Lecha Wałęsy jako TW "Bolek" jest szczególnie widoczna w latach 1970-1972. Później raporty są coraz rzadsze i krótsze.
To prawda. Widać to choćby w pokwitowaniach odebranych przez Wałęsę pieniędzy. Najpierw ten przychód jest zdecydowanie większy. Dokumenty ukazują pazerność TW "Bolka", który stale domaga się wynagrodzeń. Jednak w drugiej części współpracy z Wałęsą funkcjonariusze narzekają, że informacje przekazywane przez "Bolka" nie są warte swojej ceny.
Wałęsa stawiał się esbekom?
Funkcjonariusze prowadzący Wałęsę zwracali uwagę w raportach, że ich TW zabierał głos na spotkaniach Rady Wydziałowej W-4 w Stoczni Gdańskiej, podważając założenia ustroju komunistycznego. Później Wałęsa tłumaczył to esbekom jako próbę uwiarygodnienia samego siebie przed stoczniowcami. To się jednak funkcjonariuszom nie podobało.
Czy, Pańskim zdaniem, współpraca Wałęsy z SB w latach 1970-1976 mogła mieć wpływ na jego działalność w latach 80. oraz po 1989 roku?
Trudno na to pytanie odpowiedzieć na podstawie teczek, które trafiły do IPN. Zastanawiający jest obieg tych dokumentów. W sierpniu 1978 roku, czyli w czasie, kiedy Wałęsa stał się członkiem Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, materiały te zostają pobrane. Po raz drugi zainteresowanie tymi teczkami przypada na wrzesień 1980 roku. Wówczas teczkę pobiera Departament III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Lech Wałęsa musiał wówczas wzbudzić zainteresowanie centrali MSW. Praktyka wywierania nacisku materiałami kompromitującymi była częścią pracy operacyjnej SB. Trudno więc uwierzyć, że z teczki nie korzystano przez kolejne 15 lat. Niemniej z omawianych dokumentów się tego nie dowiemy.
Dlaczego współpraca Lecha Wałęsy zakończyła się w 1976 roku?
Działania operacyjne na terenie Stoczni Gdańskiej w 1971 roku były prowadzone na bardzo dużą skalę. Tacy ludzie jak Wałęsa byli więc SB potrzebni. Kiedy jednak sytuacja się unormowała, tajny współpracownik "Bolek" stał się dla funkcjonariuszy uciążliwy. Domagał się pieniędzy, a nie przynosił ważnych - w mniemaniu esbeków - informacji. To jedno z możliwych wytłumaczeń zerwania współpracy.