Niejednokrotnie w trakcie swoich modlitw proszę Boga, aby dał mi oczy, które pozwolą mi patrzeć na siebie i na innych jak On patrzy.
Bym nie spoglądał na drugiego człowieka przez pryzmat jego dokonań, lecz jego przeznaczenia. Kiedy patrzę na swoje dzieci, przed oczami mam ogrom możliwości, jakie przed nimi stoją. W moim sercu jest radość, gdy myślę o ich przyszłości i o tym, co sam mogę im dać. Kiepska ocena przyniesiona jeszcze wczoraj ze szkoły czy poranne kłótnie w żaden sposób nie umniejszają mojej miłości do nich. Nie zmieniają mojego spojrzenia. To jest spojrzenie oczami serca. Tak Bóg patrzy na swoje dzieci. Z wielką miłością. Nie przez pryzmat naszej historii, ale przez pryzmat naszego przeznaczenia. Bo z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.