Czy i my nie powinniśmy dwa tysiące lat po chrzcie Jezusa przypomnieć sobie, czym on właściwie w naszym życiu jest, bo nie tylko „był”?
Łk 3, 15-16. 21-22
Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem».
Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie».
Bardzo to emocjonalnie opisane – „lud oczekiwał z napięciem”. Co to właściwie znaczy: „oczekiwać z napięciem”? I jak się to ma do więcej niż jeden podmiotów? Owszem – ja, ty, ona i on mogą napięcia doświadczać, świat pełen jest już wskazówek jak napięć unikać i jak je rozładowywać, ale... czy można grupowo doświadczać napięcia? Święty Łukasz w ogóle miał taką tendencję, ona jest w pewnym sensie nawet zabiegiem literackim, by tłumom przypisywać właściwości jednostki. No więc oczekuje ten lud z napięciem i snuje domysły. O, przepraszam, dokładnie: „wszyscy” snują domysły. „Grubo” zatem, jak by to powiedziała młodzież kilka lat temu, chodzi o coś niezwykle poważnego i ważnego. Czy Jan Chrzciciel to Mesjasz? Pamiętajmy, kwestia mesjańska była dla ówczesnych naprawdę priorytetowa. Co mówi sam zainteresowany? Że nie jest godzien choćby rzemienia u butów wiązać Temu, który za nim idzie. Co ciekawe, nie mówi o Nim, że to On będzie Mesjaszem. Mówi o chrzcie. Duchem świętym i ogniem. Czy i my nie powinniśmy dwa tysiące lat później do własnego chrztu odnosić się z równie wielkim zaangażowaniem? Przypomnieć sobie, czym on właściwie w naszym życiu jest, bo nie tylko „był”? Życzę Państwu dobrego świętowania Chrztu Pańskiego. I swojego własnego również.