Na modlitwie nie chodzi o to, żeby dużo czuć, ale żeby dużo kochać.
- I rodzi się pytanie, kiedyśmy Go ostatnio spotkali, kiedy stanął na naszej drodze, kiedy w Niego uwierzyliśmy i kiedy za Nim poszliśmy - o. Szymon dopytywał uczestników spotkania Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Mówiono nam od dziecka, że modlitwa to nasz obowiązek. Rano i wieczorem - obowiązkowo. Zapewne dlatego większość z nas ma problem z modlitwą, jak z każdym obowiązkiem. Czujemy się wewnętrznie przymuszeni i kiedy przychodzi wieczór, bez większych emocji klękamy, kilka wyuczonych modlitw, znak krzyża… A tymczasem modlitwa jest rozmową, pełną napięcia relacją miłości, kiedy dwie osoby kochają się ponad miarę, muszą z sobą rozmawiać lub choćby ze sobą trwać, być, bo inaczej człowiek tęskni, czuje pustkę… po prostu kocha.
I właśnie rodzące się pytania o modlitwę, jej prawdziwy obraz, skłoniły Wspólnotę Benedictus do zaproszenia na trzydniowe rekolekcje mnicha benedyktyńskiego, opata z Tyńca, o. Szymona Hiżyckiego. W trakcie nauk, które odbywały się w Centrum św. Jakuba przy konkatedrze pw. św. Jakuba w Olsztynie, starał się wyjaśnić, „jak trwać w nieustannej modlitwie serca”.
- Jak? Nikt tego nie wie - uśmiecha się o. Szymon. - Trzeba się modlić, prosić o to Pana Boga, a będzie to dane - mówi. - W trakcie spotkań mówię przede wszystkim o modlitwie i jej roli w życiu chrześcijanina - dodaje.
Podkreśla, że nie ma nic ważniejszego, gdyż ona ustawia nasze życie według prawidłowej hierarchii. - I nie chodzi o to, żeby siedzieć od rana do wieczora w kościele. Jeśli człowiek przyzna modlitwie właściwe miejsce, to się będzie modlić tak jak trzeba i tyle czasu, ile trzeba. Brzmi to bardzo prosto, ale to praca na całe życie - wyjaśnia.
Modlitwę porównuje do budowania relacji. - Jeżeli mam dziewczynę i mój kontakt z nią ogranicza się do tego, że zadzwonię i porozmawiam z nią przez minutę, i nie będę mieć czasu, żeby się z nią zobaczyć, to ona będzie miała prawo wątpić, czy ja kocham. I będzie miała rację. Z Panem Bogiem jest podobnie. Nie można Mu rzucać ochłapów. Pana Boga trzeba traktować poważnie, nawet wtedy, kiedy będziemy mieć wrażenie, że modlitwa nam nie idzie, że nie potrafimy. To nie ma znaczenia. Bo na modlitwie nie chodzi o to, żeby dużo czuć, ale żeby dużo kochać - mówi.
Przywołuje Ewagriusza z Pontu, który w traktacie o modlitwie cytował słowa Klemensa Aleksandryjskiego: „Modlitwa jest obcowaniem umysłu z Bogiem. W jakim więc stanie musi znajdować się umysł, by mógł bez oglądania się wstecz wznosić się ku Stwórcy i rozmawiać z Nim bez żadnego pośrednika?”.
- Modlitwa w przekonaniu Ewagriusza to taka bliskość z Bogiem, która się rodzi w życiu człowieka, o której człowiek nie jest w stanie opowiedzieć innym ludziom. I nie chodzi tu o stany mistyczne. To przekonanie, że Bóg jest blisko i mnie nigdy nie opuści - wyjaśnia o. Szymon.
W oryginalnym greckim tekście przetłumaczony wyraz „obcowanie”, brzmi: „homilia”, co znaczy dosłownie: „pełne ufności przebywanie z kimś”, lub „otwieranie się w miłości na czyjąś miłość” lub „ufne powierzanie się komuś”.
- Dla Ewagriusza taką ikoną „homilii” będzie św. Jan, który spoczywał na piersi Jezusa podczas ostatniej wieczerzy. Albo Maryja, która bierze Dziecię Jezus w Betlejem i Je nosi. To jest homilia Maryi i Dzieciątka Jezus. To są ważne rzeczy, które bardzo często w naszym życiu dzieją się bez słów. Modlitwa jest głęboką zażyłością z Panem Bogiem - mówi o. Hiżycki.
Na spotkania z opatem tynieckim przychodziło wiele osób Krzysztof Kozłowski /Foto Gość Wyjaśnia, że umysł to synonim serca, więc tego, co jest najbardziej wewnętrzne w człowieku, co sprawia, kim się jest. - To pokazuje, jak poważnym zagadnieniem jest modlitwa. Umysł, czyli to co dla człowieka jest najbardziej ukryte, często do końca nieznane, musi wejść z Bogiem, który jest tak inny i ukryty przed nami, w taką zażyłość, o której moglibyśmy powiedzieć, że jest ową „homilią”, obcowaniem - mówi opat z Tyńca.
Zwraca uwagę na wezwanie do kontemplacyjnego sposobu życia. - Chodzi o życie w sposób otwarty na Boga, w przekonaniu, że modlitwa jest czymś w życiu najważniejszym. To taki styl życia, które jest życiem skupionym, to znaczy, że będziemy w stanie zrezygnować z rzeczy, które nas od modlitwy odciągają. Wtedy będziemy mieć te 10 minut dziennie na to, aby się pomodlić - mówi.
Bo w naszym życiu nie jest ważne to, kim byliśmy, ani jakie studia ukończyliśmy, czy znamy sześć języków. Bo najważniejszy w naszym życiu jest Bóg. - I rodzi się pytanie, kiedyśmy Go ostatnio spotkali? - dopytuje. - Kiedy stanął na naszej drodze? Kiedy w Niego uwierzyliśmy i kiedy za Nim poszliśmy?.