- Czy nie mamy już tego dosyć, mimo wszystkich ludzkich słabości, także naszych? - pytał bp Libera w czasie uroczystości 80. rocznicy poświęcenia kościoła w Płocku-Imielnicy.
2. Drodzy Moi! W dniu święta Waszej imielnickiej rodziny parafialnej, Papież Franciszek otwiera w Watykanie obrady XIV Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie. Nadzieje z nim związane mieszają się z obawami. Apeluję zatem, by we wszystkich parafiach naszej diecezji modlono się podczas nabożeństw różańcowych o światło Ducha Świętego dla ojców synodalnych.
Opatrznościowo wręcz się składa, że liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli przypomina biblijną naukę o małżeństwie, o rodzinie, o dziecku. To przecież Wasza parafia, wasz kościół stał się tu – powtarzam - u bram Płocka, miejscem wielkiego wołania o uznawanie podstawowego znaczenia małżeństwa i rodziny w życiu narodu, o uznawanie godności dziecka nienarodzonego, o szacunek dla macierzyństwa, ojcostwa i miłości rodzinnej.
Od kilku już lat Imielnica przekształca się w niemal diecezjalne sanktuarium małżeństwa i rodziny, płockie sanktuarium dziecka nienarodzonego. Wiecie, o czym mówię! Wystarczy wymienić tylko to jedno imię: Gianna Beretta Molla! Św. Joanna od nienarodzonych dzieci!! Jak bardzo to imię Was określa! Jak bardzo jej imię stało się Waszym! Niech tak się dzieje nadal! Idźcie w tym dobrym kierunku! To takie potrzebne w naszym świecie!
Słyszeliśmy dzisiaj przecież słowo Pisma: "Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienie. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, z jednego /są/ wszyscy. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazywać ich braćmi swymi".
Czy jednak naprawdę można nazywać się braćmi i siostrami Chrystusa, gdy popiera się "rozdzielanie tego, co Bóg złączył, a czego człowiek nie powinien rozdzielać" i to w tej najdelikatniejszej i najczulszej sferze życia, jaką jest: miłość małżeńska, rodzina, akt małżeński, współudział w Boskim dziele przekazywania życia? A przecież dzisiaj często tak jest! Ten proces rozpoczął się już wiele lat temu od zgody coraz liczniejszych państw na rozwody, a w gruncie rzeczy na ich ułatwianie i promowanie. A czym jak nie rozdzielaniem tego, co Bóg złączył, było /jest nachalne wręcz promowanie antykoncepcji i aborcji? Ile młodych - dziewczęcych i matczynych – komnat (mam nadzieję, że rozumiecie tę przenośnię) niszczy się w ten sposób! I jaki interes węszą w tym różne lobby i liberalne media! A czym, jak nie rozdzielaniem tego, co Bóg złączył, jest manipulowanie ludzkim życiem; przechowywanie tysięcy maleńkich, ludzkich istot w ciekłym azocie w zimnych probówkach; promowanie niepojętych dla zdrowego rozumu "związków jednopłciowych"; podważanie tajemnicy płci, tego, że na "swój obraz nas stworzył – mężczyzną i kobietą stworzył". I to nazywa się "rewolucją kulturową"! Jakby mało było rewolucji francuskiej z gilotyną nad głowami tylu niewinnych! Jakby mało było rewolucji bolszewickiej z łagrami i Kołymą! Teraz chce się jeszcze jednej - kulturowej. Z iloma ofiarami? I jaka to kultura?
3. Czy nie mamy już tego dosyć, mimo wszystkich ludzkich słabości, także naszych? Czy nie mamy dość tego bezwstydu? Tej pogardy dla wierności małżeńskiej, dla macierzyństwa, dla świętej tajemnicy stworzenia i płci? Czy nie widzimy w tym działania owych "potężnych sił antyewangelizacji", o których z takim przekonaniem mówił i pisał św. Jan Paweł II – papież rodziny, patron rodziny, jak napisaliśmy – my, polscy biskupi – w liście pasterskim, który dzisiaj jest czytany w całej Polsce? Czy nie wiemy, nie czujemy, z jakich powodów już dzisiaj w Europie brakuje rąk do pracy, że trzeba do niej ściągać miliony obcokrajowców, najczęściej muzułmanów? I czy nie wiadomo, dlaczego za kilkanaście lat w niektórych bogatych krajach Wspólnoty Europejskiej więcej już będzie młodych muzułmanów niż młodych chrześcijan? A może komuś naprawdę na tym zależy? Komuś w białych rękawiczkach, ale o czarnym, zepsutym sumieniu?