Ząb największego z lądowych ssaków został znaleziony w Wodzisławiu Śląskim-Zawadzie.
Leżał w starorzeczu przy stawach rybnych w Zawadzie, dzielnicy Wodzisławia Śląskiego. Pierwsza zauważyła go nastoletnia córka właścicieli tego terenu. Silnie zakrzywiony przedmiot, przypominający dziwny konar, wystawał nad lustro wody, mocno obniżone z powodu suszy.
Właściciel stawów wydobył ten przedmiot na brzeg. Tam okazało się, że to na pewno nie konar, ale cios mamuta. I to zachowany niemal w całości. To rzadkość - archeolodzy najczęściej odkrywają ciosy mamutów pokruszone na kilka lub kilkanaście części.
Jak z "Epoki lodowcowej"
- Wiemy już, że ten cios na pewno należy do mamuta włochatego, bo wcześniej na tych terenach żyły także słonie leśne - mówi Sławomir Kulpa, dyrektor Muzeum w Wodzisławiu Śląskim. - Mamy więc do czynienia z mamutem właściwym, czyli dokładnie takim, jaki występuje w filmie "Epoka lodowcowa". Z tym, że nasz mamut z Zawady był jeszcze młodzieńcem, albo nawet dzieckiem - dodaje.
Skąd o tym wiadomo? Ponieważ zachowana część znaleziska ma 1,75 m długości. Trzeba jeszcze doliczyć kilkanaście centymetrów, bo ciosowi brakuje czubka. Tak czy siak - wychodzą niespełna 2 metry. Tymczasem ciosy dorosłych mamutów dorastały aż do 5 metrów.
Dyrektor wodzisławskiego muzeum liczy, że w tym miejscu uda się znaleźć coś jeszcze. Skoro był tam cios mamuta, to może kryje się tam też jego szkielet? Badania trzeba prowadzić bardzo ostrożnie, bo w przeszłości zdarzało się odkrywać dobrze zakonserwowane w torfowiskach, należące do mamutów... mumie. To oczywiście bardzo mało prawdopodobne, ale archeolodzy przed wykopaliskami muszą przygotować się także do ewentualnego wydobycia i zakonserwowania tkanek miękkich.
Może się też zdarzyć, że w tym miejscu uda się odkryć także kości innych zwierząt, żyjących na Śląsku kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy lat temu. - Na tak młode osobniki, jak nasz mamut, być może polowały także ówczesne drapieżniki. Hieny czy wilki mogły doprowadzić do śmierci takiego mamuta, ale one mogły tak samo, jeśli to był teren bagienny, nie wyjść z tego grzęzawiska - tłumaczy.
Mamuty z sąsiedztwa
Na Górnym Śląsku udawało się już w przeszłości odkrywać szczątki mamutów. M.in. w latach 60. zeszłego wieku nieżyjący już prof. Jerzy Szydłowski znalazł je w Moszczenicy, leżące na głębokości 11 metrów.
Największego w Polsce znaleziska szczątków mamutów archeolodzy dokonali natomiast na Górze św. Bronisławy w Krakowie. Odkryli tam kości i zęby aż 86 tych kolosów. Tak wielkie ich nagromadzenie było związane z... człowiekiem. To właśnie ludzie w tym miejscu polowali na te wielkie zwierzęta, być może podchodzące tędy do wodopoju. Mamuty z Krakowa żyły 23 - 24 tysiące lat temu.
Kiedy po Śląsku chodził mamut z Wodzisławia-Zawady, jeszcze nie wiadomo. - Nasze znalezisko też może mieć tyle lat, co krakowskie; być może jest to ten sam horyzont czasowy - mówi Sławomir Kulpa.
W sprawie dalszych badań Muzeum w Wodzisławiu nawiązało już współpracę z archeologami z Uniwersytetu Wrocławskiego i Muzeum Śląskiego.