Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie.
Tak bardzo nas kocha, że oddaje się do dyspozycji naszej wolności. Czyni tak zawsze, gdy w sakramencie pokuty i pojednania pozwala kapłanom szafować swym przebaczeniem, albo gdy – posłuszny ich słowom – ulegle przemienia w siebie chleb i wino podczas Eucharystii. Nie dziwmy się. Wszak Jezus nie zdecydował, że władza związywania i rozwiązywania zależeć będzie tylko od Niego, ale zapowiedział wyraźnie: „Wszystko, co [wy] zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”. W ten sposób pokornie wydał się w ręce pasterzy swego Kościoła. Wydaje się również w nasze ręce. To nam obiecał przecież, że gdy zgodnie o coś prosić będziemy, wszystkiego użyczy nam niebieski Ojciec. Otrzymaliśmy więc przystęp do Bożej hojności, choć często nie umiemy z tego skorzystać. Owszem, potrafimy gromadzić się w imię Jezusa. Problem pojawia się wtedy, gdy mamy uwierzyć, że On jest realnie obecny pośród nas.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.