107,6 FM

Francja ma na imię Vincent. Nie zabijajcie go!

Na kilka godzin przed odłączeniem od sondy żywieniowej Vincenta Lamberta francuscy biskupi apelują do prezydenta, polityków i lekarzy w obronie jego życia.

Kazus Vincenta jest na pierwszych stronach gazet od wielu miesięcy. Jego historią żyje nie tylko Francja, ale i Włochy – tu pisze się, że to druga Eluana Englaro. Sprawa otarła się o instytucje europejskie na najwyższym sądowym szczeblu.

38-letni mężczyzna, z zawodu pielęgniarz, w 2008 r. uległ wypadkowi na motorze. Od tego czasu żyje w tzw. stanie minimalnej świadomości: reaguje na bodźce, rusza oczami, płacze, odczuwa ból, co odróżnia ten stan od stanu wegetatywnego. Vincent przebywa w szpitalu w Reims. O odłączenie go od sądy żywieniowej walczą od kilku lat jego żona Rachela i bracia. Powołują się przy tym na istniejące we Francji od 2005 roku tzw. prawo Leonettiego, które daje możliwość wnioskowania o zakończenie życia osoby bliskiej, której terapia nie daje żadnych skutków i którą można określić jako uporczywą. Takiemu rozwiązaniu stanowczo sprzeciwiają się rodzice Vincenta. Ich syn nie jest bowiem w stanie wegetatywnym, czyli nie można go określić jako roślinę, nie jest stosowana wobec niego uporczywa terapia.

Sprawa najpierw dostała się na wokandę francuskich sądów, które dały zielone światło na odłączenie żywienia Vincenta. Wobec sprzeciwu rodziców trafiła dalej do Trybunału w Strasburgu, gdzie przy siedmiu głosach przeciw pięciu, potwierdzono werdykt francuski. 
Od miesięcy na francuskich ulicach i placach pojawiają się marsze w obronie życia Vincenta. Do publicznej debaty włączyli się też francuscy biskupi. Dziewięciu z nich, w tym m.in. metropolita Lyonu, kard. Philippe Barbarin pisze w liście do prezydenta, polityków i lekarzy: „W ciągu kilkudziesięciu godzin lekarz zadecyduje o śmierci swojego pacjenta" – piszą biskupi.

"Vincent tymczasem nie jest ani w stanie braku świadomości, ani nie jest poddany intensywnej i uporczywej terapii. Jego odżywianie jest jedynie znakiem szacunku i respektowania życia, którego tajemnica wymyka się ludzkiej percepcji i nie może znaleźć się w rękach żadnego innego człowieka. Jeden nie ma prawa decydować o życiu drugiego”.

Biskupi podkreślają, że nie chodzi już tu tylko o przykazanie „nie zabijaj”, ale że trzeba rozwinąć jego treść i powiedzieć sobie: „Nie masz prawa, człowieku, decydować o końcu życia żadnego innego człowieka”. W przypadku Vincenta powstaje pytanie: „jeśli zrezygnujemy z podstawowych praw człowieka do życia, jaki sens będzie miał zawód lekarza? Jak lekarz, który zadecyduje o końcu życia pacjenta, będzie mógł dalej realizować przysięgę Hipokratesa?” 
Odwołując się do sentencji Trybunału w Strasburgu, przypominają, że pięciu sędziów zdecydowanie przeciwstawiło się zabiciu Vincenta. Czy siedmiu, którzy optowali za odłączeniem Francuza od sondy, „ma być głównym rozgrywającym i sumieniem Europy”?

Biskupi dodają: „Vincent Lambert stał się symbolem najbardziej wrażliwej części życia, które okazuje się główną osią niezgodny naszego społeczeństwa. Nasz brat Vincent żyje i nie jest w sytuacji końca życia. Dwa ośrodki we Francji zgłosiły chęć objęcia opieką Vincenta. Rodzice także chcą jego życia. Komu zależy na jego śmierci?”. 
W ten czwartek, a więc 23 lipca, dr Daniela Simon, która opiekuje się Vincentem, wyznaczyła spotkanie rodziny w szpitalu. Wtedy zapadnie ostateczna decyzja.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy