Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Mt 12,7
Czasem zdarza się tak, że jakaś rodzina chrześcijańska na pozór wygląda niemal idealnie – chodzą do kościoła, modlą się, żyją porządnie, dbają o dzieci, dają na biednych. Jest tylko jeden, na pierwszy rzut oka trudno zauważalny problem: w ich schemacie życia wszystko już jest ustalone i bliźni ma bardzo małe prawa ingerencji w ten rytm. „Nie mam czasu z tobą porozmawiać, bo mam Różaniec, a potem idę na Mszę, ale porozmawiaj z kimś, bo naprawdę masz problem...” Inaczej mówiąc: „Nie możesz naruszyć mojego programu, który zapewnia mi komfort życia oraz dobre samopoczucie, nie poświęcę się dla ciebie i dla nikogo, bo wiem, kiedy jest dobrze mnie i moim najbliższym, i nie zamierzam tego zmieniać”. Często do tego dochodzi nawet pewne, skrywane głęboko, poczucie wyższości nad tymi, „którzy sobie z życiem nie radzą”. Zresztą ludzie z problemami dość szybko zauważają, że wbrew pozorom w tej rodzinie mogą liczyć tylko na odrzucenie i osąd, dlatego zwykle omijają taki dom, co w sumie cieszy tę rodzinę. Jednak w tych odrzuconych bliźnich przychodzi Chrystus, i to On odchodzi z tego domu odrzucony.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.