Gdyby wybory odbyły się w ostatnią niedzielę, SLD nie przekroczyłoby progu wyborczego, a czwartą partią w Sejmie byłoby ugrupowanie Janusza Korwin-Mikkego - wynika z sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej".
Według badania na PO chce głosować 37 proc. ankietowanych, co oznacza wzrost o 1 pkt proc. od połowy kwietnia. Tyle samo zyskuje PiS, które popiera 32 proc. Polaków.
Chęć głosowania na PSL deklaruje zaś 5 proc. respondentów, zapowiadających, że pójdą do urn (spadek o 1 pkt proc.). Aż 4 pkt traci natomiast SLD, który z wynikiem 4 proc. ląduje poza Sejmem. 5 proc. ma również ugrupowanie KORWiN Janusza Korwin-Mikkego.
Taki układ byłby rewolucją na scenie politycznej, bo od 2011 r., gdy powstały PO i PiS, nie było parlamentu, w którym zabrakłoby tych dwóch partii oraz Sojuszu i ludowców - zauważa "Rz".
Jednak według dr. Rafała Chwedoruka z UW, takie rozstrzygnięcie w wyborach jest mało prawdopodobne. Jak mówi politolog, wyniki SLD i PSL to efekt słabej kampanii prezydenckiej. Ale siła ich elektoratów jest dużo większa i choć nie są one już takimi potęgami jak w latach 90., to jednak powinny wystarczyć do przekroczenia progu - ocenia Chwedoruk.