„A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej”
1. Pod krzyżem Jezusa zgromadziło się grono szyderców. Jednoczy ich agresja wymierzona w Ukrzyżowanego. Są zwykli przechodnie, czyli obojętni widzowie, którzy postanowili dać upust swojej złości. Może pod wpływem innych, tak po prostu, bezrefleksyjnie, zgodnie z dominującym trendem. Są arcykapłani i uczeni w Piśmie, którzy sami przyczynili się do tej śmierci. Mają sporą wiedzę, która zamiast otwierać im oczy, zamyka je na prawdę. Są wreszcie złoczyńcy (św. Marek nie wspomina o dobrym łotrze). Bywa tak, że grzech kompletnie znieczula człowieka, uszkadza jego sumienie tak bardzo, że nie potrafi już rozpoznać dobra, zostaje tylko cynizm i kpina. W której grupie znajduję siebie? Jestem bardziej przechodniem, uczonym czy grzesznikiem? Co mi utrudnia stanąć pod krzyżem z wiarą? Obojętność? Wiedza? Grzech?
2. „A gdy nadeszła godzina szósta, mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej”. Kiedy słońce było w zenicie, na Golgotą zapanował zmrok. Ukrzyżowany Bóg wchodzi w cały mrok ludzkiego życia, w ciemności świata. Dobry Pasterz idzie w dolinę śmierci po zagubioną owcę. Słowa „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” są wołaniem człowieka, który zszedł na dno udręki, samotności, opuszczenia. Jest w nich nuta buntu przeciwko Bogu, to już prawie rozpacz. A przecież to są słowa z Psalmu 22, który jest lamentacją człowieka doświadczonego przez los. Czyli to nadal wołanie do Boga, a nie przeciwko Bogu. „Gdzie jest taka rozpacz, która nie mogłaby się sama stać modlitwą?” – pytał Karl Rahner.
3. Jezus w tej przejmującej modlitwie pośród ciemności krzyża ukazuje solidarność Boga z każdym ludzkim cierpieniem. Często nie wiemy, dlaczego Bóg pozwala na zło. Krzyż pokazuje, że choć Bóg nam nie wyjaśnia do końca tajemnicy cierpienia, to jednak nas nigdy nie opuszcza. On jest obok każdego cierpiącego człowieka, nie po to, by prawić kazania, tłumaczyć, lecz by mu powiedzieć: „nie jesteś sam, jestem z tobą, masz pełne prawo wyć z bólu”. Cierpiący potrzebuje bardziej obecności niż pouczenia. Potrzebuje miłości, która pomoże mu przyjąć jego krzyż.
4. „Setnik zaś, który stał naprzeciw, widząc, że w ten sposób oddał ducha, rzekł: Prawdziwie, ten człowiek był Synem Bożym”. Krzyż ma moc nawrócenia. Zapala światło pośród ciemności. Setnik wykonywał tylko egzekucję. Pewnie widział już setki razy umierających ludzi, na polach bitew, konających rannych, skazanych na śmierć. Ilu sam zabił? A jednak w śmierci Chrystusa zobaczył coś takiego, co nim wstrząsnęło, dało początek wierze. Przed nami Wielki Tydzień – mamy stanąć pod krzyżem Pana. Z naszymi własnymi krzyżami: zwątpieniami, cierpieniami, ciemnościami, pretensjami, depresjami, nawet rozpaczą. Patrz na Jezusa krzyż! Jak setnik. Zobacz nie tylko ból, ale miłość. Bo to ona zbawia. Zobacz, jak Pan „oddaje ducha”, czyli posyła swego Ducha tobie. To tchnienie Bożej miłości, która uzdrawia, zbawia, daje życie.