Krakowscy studenci z właściwym sobie dystansem i poczuciem humoru sprzeciwili się późnowieczornym kolokwiom.
Ludzi można z grubsza podzielić na tych, którzy lubią wcześnie wstawać, i na tych, którzy lubią siedzieć do późna - i wtedy pracuje im się najlepiej. Większość instytucji jest jednak "sformatowana" do działania głównie w dzień. Pewnie nie bez powodu.
Tymczasem coraz częściej zdarza się, że zajęcia na studiach (także na największych krakowskich uczelniach) trwają już nie do 18.00 czy 20.00, ale do 22.00. Tak późny wieczór to, delikatnie mówiąc, trochę ryzykowna pora - biorąc pod uwagę, że następnego dnia też są zajęcia, a trzeba jeszcze wrócić do domu (niektórzy dojeżdżają przecież z podkrakowskich miejscowości).
Wykładowcy poszli jednak krok dalej. Studenci Collegium Medium jedno z kolokwiów z farmakologii mieli rozpocząć o 20.30 (sprawę opisała w najnowszym numerze Pisma Studentów WUJ Dominika Gil). Wykładowca nie przewidział jednak, że taki termin studenci potraktują jako... zaproszenie na "pidżama party". Mimo początkowo sceptycznej reakcji, ostatecznie większość zdających przyszła na zaliczenie w "strojach wieczorowych". A właściwie nocnych. Egzaminator też podszedł do sprawy z humorem i wyniki testu (wypadł całkiem dobrze) wysłał na kartce z układającym się do spania Misiem Uszatkiem.
Pojawia się jednak pytanie, co dalej. Studenci przyznają, że nie miał to być tylko pomysłowy żart - choć pozytywna atmosfera na pewno ułatwiła pisanie kolokwium. Mieli oni nadzieję, że w ten sposób - skuteczniej niż pisząc podanie czy skargę - zwrócą uwagę na szerszy problem.
Czy im się udało? To się dopiero okaże. Zajęcia trwające do późna mogą wynikać z różnych czynników, takich jak dostępność sal czy siatka zajęć poszczególnych prowadzących na różnych kierunkach i latach studiów. I tego tak łatwo zmienić się nie da.
Co do egzaminów i kolokwiów, to zwykle można je przesunąć o dzień czy dwa i wtedy dobrać godzinę, która nie będzie się kojarzyła z "imprezą w pidżamach".