Ks. Peter Hocken o tym, czego katolicy mogą uczyć się od innych chrześcijan.
Weronika Pomierna: Przemówienie do zielonoświątkowców, które nagrał w zeszłym roku na smartfona Franciszek, odbiło się szerokim echem. Widok tłumu pastorów, modlących się za papieża, określano jako bezcenny. Historia dzieje się na naszych oczach?
Ks. Peter Hocken: Odkąd papieżem został Franciszek, można rzeczywiście mówić o nowej erze w dziedzinie kontaktów między katolikami a chrześcijanami ewangelicznymi. Franciszek jest pierwszym papieżem, który jeszcze przed swoim wyborem utrzymywał bliskie, braterskie relacje z pastorami, zarówno ewangelicznymi, jak i pentekostalnymi [zielonoświątkowymi].
Modlił się razem z nimi?
Z niektórymi nawet regularnie. Kilka tygodni po tym, jak wybrano go na papieża, odwiedziło go pięciu pastorów pentekostalnych, którzy modlili się z nim w Buenos Aires od 2006 r. Jeden z nich powiedział, że ma dla niego pewne słowo. To był fragment z księgi Jeremiasza: „I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził”. Wtedy drugi z pastorów powiedział, że on też otrzymał na modlitwie ten fragment. Gdy Franciszek usłyszał to, miał odpowiedzieć, że ten sam werset miała dla niego pewna osoba, który pracowała z nim w kurii w Buenos Aires. To było bardzo ciekawe, bo okazało się, że był to chrześcijanin z kościoła ewangelicznego. Pisze o tym Austen Ivereigh w książce „The Great Reformer”.
A co my, zwykli katolicy, możemy zrobić dla jedności?
Powinniśmy być ludźmi wiernymi Panu Bogu. Ludźmi, którzy kochają Pismo Święte. To przecież serce naszego dziedzictwa. Musimy być też otwarci na Ducha Świętego i pozbawieni lęku. Gdy człowiek boi się czegoś, łatwo skupia się na zagrożeniu. Nie możemy dać się zdominować temu, co nam zagraża. Trzeba ufać Panu Bogu i patrzeć z optymizmem i wiarą w przyszłość. Nie drżyjmy z przerażenia na myśl o tym, co może się nie udać. Jeśli szukamy Pana, prosimy, żeby Duch Święty prowadził nas, to musimy mieć odwagę iść za Nim. Trzeba być otwartym na niespodzianki, które szykuje Duch Święty.
Brzmi jak... słowa papieża.
Franciszek mówi też, żebyśmy nie bali się różnorodności, tego, że inni chrześcijanie modlą się nieco inaczej. Kiedyś powiedział, że różnorodność jest owocem Ducha Świętego. To, co nie pochodzi od Ducha Świętego, to podział, zazdrość, zalęknienie, arogancja, kłótnie i spory.
Dla wielu katolików modlitwa ekumeniczna to grząski grunt, na który lepiej nie wchodzić. Franciszek nie boi się.
Papież używa kryteriów duchowych. Pyta: czy ci ludzie są uczniami Chrystusa? Czy opierają swoje życie na Piśmie Świętym? Czy służą ubogim? Czy słuchają głosu Ducha Świętego? Czy możemy modlić się z nimi? Znane są przecież przypadki protestantów, w przypadku których byłoby to bardzo trudne. Są to na przykład ci, którzy podważają boskość Pana Jezusa. Jest w tym myśleniu papieża coś jezuickiego. Dla Ignacego Loyoli bardzo ważne było rozeznawanie duchów. Franciszek pyta: któremu Panu służysz? Bogu czy szatanowi? To jest dla niego najważniejsze. Gdy spotykamy zielonoświątkowych, widzimy, że bardzo różnią się od nas. Warto postawić sobie pytanie: jaki jest efekt działania w nich Ducha Świętego? Jak możemy współpracować z nimi i razem chwalić z nimi Boga?
A czego my, katolicy, możemy nauczyć się od chrześcijan ewangelicznych i pentekostalnych?
Miłości do Pisma i tego, żeby mieć umysły i serca ukształtowane przez Biblię. Tego możemy uczyć się od braci z kościołów ewangelicznych. Chrześcijanie pentekostalni są z kolei bardzo otwarci na prowadzenie Ducha Świętego. Mają świadomość obecności złych duchów. Może się tak zdarzyć, że w pewnym momencie człowiek zaczyna zwracać na nie zbyt dużą uwagę, ale często katolikom po prostu brakuje elementarnego wyczulenia na obecność złego ducha. Możemy uczyć się też wielu praktycznych rzeczy.
Na przykład?
Wiele z nowych wolnych kościołów charyzmatycznych jest bardzo kreatywnych i przywiązuje dużą wagę do szkolenia młodych liderów. Chociażby szwedzki Kościół Livets Ord (Słowo Życia) z Uppsali. Warto poznawać się, pytać: „dlaczego robicie to w taki sposób?” Możemy się wtedy wiele od siebie nauczyć. Kościół Katolicki ma świetnych liderów, Jana Pawła II, Franciszka. To wielkie błogosławieństwo. Młodzi ludzie chcą ich naśladować. Dostrzegają to nowe ruchy w Kościele, które szkolą młodych: Wspólnota Św. Idziego, ruch Focolare, neokatechumenat. Od 12 lat regularnie przyjeżdżam do Polski. W Lanckoronie, w ośrodku „En Christo” uczestniczyłem w spotkaniu dla młodych ludzi. Poznałem tam bardzo utalentowanego chłopaka z Niemiec, z kościoła pentekostalnego. Miał 17 lat i był... liderem uwielbienia. Ktoś zachęcił go, żeby prowadził (!) w swoim kościele uwielbienie. Trudno jest mi wyobrazić sobie taką sytuację w Kościele katolickim. Była też tam młoda dziewczyna z Izraela, żydówka, która przyjęła Jezusa jako Mesjasza. Miała 18 lat, śpiewała i prowadziła uwielbienie. Miała w tym dużą wprawę, bo robiła to od paru lat. To, co robili ci młodzi ludzie, było wyważone. Nie było w tym nic niemądrego czy szalonego. Było w tym za to dużo dojrzałości. Potrzeba nam takich świeckich liderów. Nie bójmy się powierzać młodym ludziom odpowiedzialnych zadań. Dzięki temu będą mogli się rozwijać.
Papież Franciszek do Braci Ewangelików - konferencja Kenneth Copeland Ministries
Apostolski Ruch Wiary