Jak liczona jest rentowność kopalni? Można to robić na wiele różnych sposobów. Chciałbym się mylić, ale wszystko wskazuje na to, że autorzy obecnej "reformy" poszli po linii najmniejszego oporu.
Kompania Węglowa zatrudnia prawie 1000 osób zajmujących się księgowością. Tak, nie pomyliłem się. Prawie 1000! Fakt, księgowanie to skomplikowana sprawa. Fakt, kopalnia to duża firma. Fakt, materia, z jaką księgowi na kopalniach mają do czynienia, jest złożona. Ale mimo wszystko. Trzeba aż tysiąca? Wśród nich zapewne znalazłoby się wielu, którzy o różnych sposobach liczenia rentowności opowiedzieliby sporo. Nie, nie chodzi o manipulowanie. Chodzi o spoglądanie na ten sam problem z różnej perspektywy. Żeby nie komplikować, warto ten mechanizm wytłumaczyć na przykładzie jednej kopalni.
Kopalnia „Silesia” przez lata była nierentowna. Aż w końcu sprzedano ją czeskiemu przedsiębiorcy. Ten wprowadził reformy, znacząco odchudził administrację, wprowadził sześciodniowy tydzień pracy, zmniejszył zatrudnienie i sytuacja kopalni poprawiła się. Czy zakład stał się rentowny? W wielu mediach pojawia się taka informacja, ale ona nie pokazuje całej prawdy. Gdyby bowiem patrzeć na „Silesię” w oderwaniu od jej otoczenia, gdyby księgowi liczyli tylko, ile kopalnia kosztuje i ile właściciel na niej zarabia, okazałoby się, że ten zakład z ledwością wychodzi na zero. Często „Silesia” jest pod kreską. Ale to czeskiego właściciela nie przeraża. Z jego rachunków wynika bowiem, że utrzymywanie „Silesii”, a czasami dopłacanie do niej i tak się opłaca.
Jak to? To proste: konsorcjum, w którym kopalnia funkcjonuje, potrzebuje węgla. Ten można wydobyć w Czechach, ale tam z racji wyższych kosztów pracy węgiel jest droższy. Można węgiel oczywiście kupić w RPA czy Australii, ale - jak widać - właściciel „Silesii” woli mieć węgiel swój. Jego konsorcjum - jako całość - zarabia, także dzięki kopalni, która sama z siebie jest deficytowa. Podobna sytuacja w handlu czy produkcji to żadna nowość. Przecież w supermarketach wiele produktów sprzedaje się po cenie produkcji (dumping, czyli sprzedawanie poniżej kosztów produkcji, jest formalnie zabroniony). Cały supermarket zarabia jednak jako całość, bo kupujący do koszyków wkładają nie tylko produkty sprzedawane bez zysku. Identyczna sytuacja ma miejsce na stacjach benzynowych. Paliwo sprzedają albo bez zysku, albo z zyskiem minimalnym, takim, który absolutnie nie pozwoliłby utrzymać stacji i zapłacić pensji jej pracownikom. Zysk stacji jest na kawie, hot-dogach, chipsach czy napojach.
A wracając do kopalń: te nierentowne trzeba zamykać. O ile dobrze policzymy, co jest rentowne, a co przynosi straty. Kopalnia dostarcza węgla, a to jest produkt strategiczny z punktu widzenia państwa, a konkretnie energetyki, transportu czy wielu innych gałęzi przemysłu. Możliwa jest więc sytuacja, że choć sama kopalnia przynosi straty, opłaca się do niej dopłacać, bo - mając swój węgiel - zyski pojawiają się gdzie indziej.