Na początku XVI wieku chrześcijaństwo w Japonii rozwijało się bardzo dynamicznie, co było zasługą św. Franciszka Ksawerego.
Na początku XVI wieku chrześcijaństwo w Japonii rozwijało się bardzo dynamicznie, co było zasługą św. Franciszka Ksawerego. Tak dynamicznie, że wywołało to zaniepokojenie lokalnych szogunów. Niezwykle szybko zatem, bo mniej niż 50 lat po śmierci pierwszego misjonarza tego kraju, wybuchło w Japonii bardzo krwawe prześladowanie uczniów Chrystusa. I na te właśnie czasy przypada męczeńska śmierć dzisiejszych patronów w liczbie 26. A otwiera ich grupę syn samuraja, który zamiast podążać drogą katany, to jest japońskiego miecza, pod sztandarem Chrystusa, jako pierwszy jezuicki kleryk pochodzenia japońskiego, poszedł drogą krzyża. I nie jest to wcale określenie na wyrost, bo istotnie św. Paweł Miki i Towarzysze zginęli 5 lutego 1597 roku ukrzyżowani na wzgórzu za miastem Nagasaki. Zanim zaś zginęli, musieli do miejsca swojej kaźni dojść z oddalonego o 1000 km Kioto, gdzie wszyscy razem przebywali w więzieniu. Drogę tę przebyli w miesiąc, zmagając się z ranami, zmęczeniem i chłodem, bo pokonywali ją zimą. A wszystko po to, by najliczniejszej wspólnocie chrześcijan w Japonii, która znajdowała się w Nagasaki, dać wyraźny sygnał: nie idźcie tą drogą! Ostrzeżenie okazało się jednak chybione, skoro oprócz św. Pawła Miki i 23 skazańców z Kioto tego dnia na krzyżu zawisło jeszcze 2 mieszkańców Nagasaki, którzy odważyli się nieść im pomoc w imię Chrystusa. To pierwsi z licznej grupy męczenników Dalekiego Wschodu.