Ze względu na wzrost aktywności sejsmicznej i zagrożenie kolejnym wstrząsem poszukiwania drugiego z zaginionych zostały przerwane, ratownicy zostali wycofani do bazy.
Do silnego wstrząsu doszło 1150 m pod ziemią o godz. 8.16. W zagrożonym rejonie było 78 górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne maszyn i urządzeń. 76 z nich zostało wycofanych, 17 trafiło do szpitali.
W akcji były wykorzystane psy ratownicze, które dwa razy sygnalizowały potencjalne miejsce, w którym znajduje się drugi z poszukiwanych. Podobne wskazania dawał system lokalizacji stosowany przez ratowników górniczych, ale okazało się, że namierzony sygnał pochodził z lampy pracownika, który już wcześniej wyjechał na powierzchnię.
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego, Piotr Litwa podkreślił, że akcja ratownicza jest trudna z uwagi na panujące pod ziemią warunki. Chodzi o zagrożenie kolejnymi wstrząsami i zagrożenie metanowe, które pojawiło się w miejscu wypadku; można przypuszczać, że w wyrobiskach są takie miejsca, gdzie występuje nawet atmosfera wybuchowa z uwagi na stężenia metanu - opisywał prezes i dodał, że wymusza to dużą ostrożność w prowadzeniu akcji.
Przygotował Marcin IciekJak podkreślił, podczas działań ratowniczych obserwowana jest także aktywność sejsmiczna. "Na tę chwilę sytuacja wygląda w ten sposób, że ratownicy górniczy zostali wycofani z rejonu, w którym pracowali w celu odszukania tego ostatniego pracownika, ponieważ ta aktywność sejsmiczna uległa zwiększeniu. W tej chwili mamy taką sytuację, że ratownicy udają się do bazy i po odczekaniu określonego czasu – jeszcze nie wiemy, jak długiego i kiedy oni będą mogli wrócić do tego rejonu - zostanie podjęta decyzja o kontynuowaniu akcji ratowniczej" - powiedział Litwa.
Nie wiadomo, gdzie zaginiony się znajduje ani jak długo potrwa przerwa w akcji ratowniczej. Kontynuowanie działań będzie możliwe po zaobserwowaniu ustąpienia aktywności sejsmicznej. Szef WUG potwierdził wcześniejsze informacje, że wstrząs skutkował zniszczeniem części wyrobisk – w jednym z nich rumosz skalny zasypał cały przekrój wyrobiska, jeszcze nie wiadomo na jak długim odcinku. To komplikuje akcję ratowniczą.
Kopalnia „Rydułtowy” jest jednym z najstarszych czynnych zakładów wydobywczych na Górnym Śląsku, jej początki sięgają 1792 r. Według informacji PGG, eksploatacja ścian jest prowadzona pomiędzy poziomami 1000 m i 1200 m. Najgłębsze czynne wyrobiska znajdują się na głębokości około 1250 m.
Zakład ma drugi stopień zagrożenia tąpaniami w trzystopniowej skali, do którego zalicza się pokłady lub ich części zalegające w górotworze skłonnym do tąpań, a w których nie dokonano odprężenia przez wybranie sąsiedniego pokładu. Ma też II, III i IV kategorię zagrożenia metanowego w czterostopniowej skali, oraz obie klasy: „A” i „B” zagrożenia wybuchem pyłu węglowego.
W marcu 2004 r. kopalnia „Rydułtowy” została połączona z sąsiednią kopalnią „Anna” w Pszowie w zakład górniczy KWK „Rydułtowy-Anna” z siedzibą w Rydułtowach. W 2016 r. Oddział KWK „Rydułtowy-Anna” został ponownie rozdzielony na KWK „Rydułtowy” i KWK „Anna”. 1 lipca 2016 r. kopalnia „Rydułtowy” weszła w skład Polskiej Grupy Górniczej i funkcjonuje jako PGG SA Oddział KWK ROW Ruch Rydułtowy.