Żyła w II połowie XIX wieku we Francji. Na jej oczach świat dynamicznie się zmieniał.
Żyła w II połowie XIX wieku we Francji. Na jej oczach świat dynamicznie się zmieniał. Wynalazki goniły jedne drugie, przekształcał się dotychczasowy model społeczeństwa, ludzie gubili się w natłoku nowinek. Na tym tle pragnienie jej serca było nie z tej epoki – chciała całkowicie oddać się Bogu na wyłączność w karmelitańskiej klauzurze. Czy to była ucieczka od napierającego zewsząd szumu nowoczesności? Nie, czego dowodzi spostrzeżenie, jakie Teresa Martin, od przyjęcia do Karmelu Teresa od Dzieciątka Jezus, poczyniła pewnego dnia. Oto na widok jednego z wynalazków zanotowała: "...teraz nie wymaga już wysiłku wchodzenie po stopniach schodów, u ludzi bogatych z powodzeniem zastępuje je winda. Ja także chciałabym znaleźć windę, aby wznieść się aż do Jezusa, gdyż jestem za mała, żeby wspinać się po stromych schodach doskonałości." Co za fantastyczna myśl. I to wyrażona językiem zrozumiałym dla współczesnych. Winda jako obraz nowej drogi duszy do Boga. Małej drogi Małej Tereski. Podróż zaczyna się od parteru, wraz ze staniem się na powrót dzieckiem. Potem są kolejne piętra: ślepego zaufania Bogu, przyjmowania z pogodą tego, co przychodzi, zgody na swoją małość, na bycie "małym nic", miłowania "aż do bólu" i wreszcie spokoju. Tak, spokoju bo ta winda jedzie przecież do nieba. Tam w 1897 roku dotarła św. Teresa od Dzieciątka Jezus i tam też na nas czeka.