Była młodą wdową z szóstką dzieci. Do tego nie mieszkała już na swoim zamku, tylko w posiadłości teścia
Była młodą wdową z szóstką dzieci. Do tego nie mieszkała już na swoim zamku, tylko w posiadłości teścia, będąc całkowicie zależna od dobrej woli jego samego oraz towarzyszącej mu metresy, czyli de facto kochanki. Gdyby jeszcze wyszła ponownie za mąż, ale nie. Joanna Franciszka de Chantal chciała po prostu dobrze wychować swoje dzieci, a jako wdowa oddać się do dyspozycji Bogu. I tak ze zwykłej, młodej i raczej zadowolonej z życia arystokratki, stała się ikoną ascezy i umartwienia. Na szczęście pod tą maską całkowitej surowości było tyle autentycznego bólu po stracie oraz pragnienia bliskości Boga, że nie uszło to uwagi pewnego Bożego człowieka, św. Franciszka Salezego, który poznał baronową de Chantal w roku 1604. I było to najważniejsze spotkanie w jej życiu, bo pokazało jej Boga, który pragnie 'bardziej miłosierdzia niż ofiary'. A jeżeli prosi o tę ofiarę, to ma nią być przede wszystkim skruszone, wewnętrznie umartwione i wypełnione Bożą obecnością serce, zdolne do litowania się nad bliźnimi. W przypadki św. Joanny Franciszki de Chantal owa litość zaowocowała nową zakonną rodziną, której charyzmatem był nieustanny modlitewny szturm do nieba w intencjach wszystkich osób, które wcześniej do nieba chciała zaprowadzić surowością swojego życia.