- Każdy z nas dzieli odpowiedzialność za ludzi, którzy nie czują się w Kościele jak w domu, a ich więź ze wspólnotą została zerwana czy nadwyrężona - mówił bp Damian Muskus OFM w uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył Mszy św. odpustowej w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Krakowie na Piaskach Wielkich.
W homilii podkreślał, że Bóg nigdy nie odrzuca pogubionych, ale "jak pasterz bierze w swoje ramiona z czułością". - Dla Stwórcy nikt nie jest stracony. Każdy, nawet największy grzesznik, wart jest Jego miłości - dodał.
W nawiązaniu do Ewangelii o zagubionej owcy hierarcha mówił, że Kościół jako wspólnota nie jest anonimowym tłumem. - Bóg chce być blisko naszych spraw. A bliskość nie jest abstrakcyjna. Budowana jest w relacji z człowiekiem, jest tworzeniem więzi konkretnych osób. Gdy ta więź zostaje nadszarpnięta czy osłabiona, Pan robi wszystko, by ją wzmocnić i naprawić - stwierdził.
Jego zdaniem, w oczach Boga wspólnota jest niepełna, gdy zagubi się choćby jeden z jej członków, dlatego odejścia z Kościoła nigdy nie są wyłącznie sprawą jednego człowieka. - Oczywiście na najgłębszym poziomie jest to kwestia między Bogiem a człowiekiem, ale każdy z nas dzieli odpowiedzialność za ludzi, którzy nie czują się w Kościele jak w domu, a ich więź ze wspólnotą została zerwana czy nadwyrężona - zaznaczył duchowny.
Jak podkreślał, ta odpowiedzialność może wynikać z "niedostatecznego zainteresowania, nieumiejętności słuchania, braku prób zrozumienia", z postaw sprzecznych z Ewangelią i miłością, z postawy osądzania i wykluczania, braku modlitwy i braterskich relacji. - Po człowieku, który odchodzi, pozostaje pęknięcie i pytania, na które pozostali powinni sobie odpowiedzieć, by wspólnota wciąż stanowiła nierozerwalną całość - dodał kaznodzieja.
Biskup Muskus zwrócił uwagę na umiejętność przebaczania, bez której nie da się zbudować żadnej relacji. - Jeśli nie potrafimy przebaczać, nie uda się nam stworzyć wspólnoty, a więc miejsca, które jest nasze, gdzie czujemy się bezpieczni i kochani, miejsca, za które każdy z nas jest odpowiedzialny - nie tylko duszpasterze, nie tylko członkowie parafialnych grup, ale także osoby z tylnych ławek czy stojący w kruchcie kościoła - zauważył.