Oto w Ain Karim, około 7 km na zachód od Jerozolimy krząta się po obejściu pewna podeszła wiekiem kobieta.
Oto w Ain Karim, około 7 km na zachód od Jerozolimy krząta się po obejściu pewna podeszła wiekiem kobieta. Prace gospodarcze co zrozumiałe sprawiają już jej wysiłek, a dodatkowo nietrudno dostrzec, że jest w zawansowanej ciąży. Gdy po raz kolejny staje, by zaczerpnąć mocniej powietrza, słyszy pukanie do drzwi i zastyga w bezruchu. Nie spodziewa się przecież żadnego gościa. Od 6 miesięcy, czyli od momentu gdy pomimo swojego zaawansowanego wieku okazało się, że jest przy nadziei, ukrywa się raczej przed wzrokiem sąsiadów. Z jednej strony chce uciąć plotki, z drugiej gdzieś w głębi duszy boi się, że to tak długo oczekiwane dziecko może odejść tak niespodziewanie, jak się cudownie pojawiło. Pukanie jednak się powtarza i chcąc nie chcąc owa kobieta uchyla gościowi drzwi. Dalszy ciąg tej historii doskonale wszyscy znamy, bo za każdym razem gdy modlimy się Pozdrowieniem Anielskim, wypowiadamy słowa, które wyrwały się z ust św. Elżbiety, na widok stojącej za drzwiami Maryi. Zapominamy jednak o tym, co mówi dalej: "A skądże mi to?". A tu ukryta jest tajemnica dzisiejszego święta Nawiedzenia NMP. Znikąd. Bez zasług. Z łaski. Z miłości. Bóg przychodzi w drugim człowieku, w krewnym i puka do naszych drzwi. Uchylmy je zatem mimo obaw, słabości, nieprzygotowania czy poczucia niegodności. Gość w dom, Bóg w dom. Czyż nie?