Zarząd kopalni Pniówek zabrał głos w sprawie katastrofy z 20 kwietnia. Przypomnijmy, że w wyniku wybuchów metanu życie straciło wówczas 9 osób, a kolejnych siedmiu nie odnaleziono.
Po tragedii w kopalni Pniówek mogły zdarzyć się potknięcia, za które przepraszamy. Tak zarząd kopalni odniósł się do zarzutów dotyczących niewłaściwej komunikacji z ofiarami rodzin tragedii, do której doszło tam 20 kwietnia. Przypomnijmy, że w wyniku wybuchów życie straciło 9 osób a kolejnych siedmiu górników, którzy zostali pod ziemią - nadal nie odnaleziono. Dyrektorzy wskazali, że zaginieni górnicy nadal są opłacani tak, jak gdyby byli w pracy. W ocenie władz kopalni rodziny poszkodowanych zostały objęte dostateczną opieką. Dyrektor pracy Aleksander Szymura odniósł się także do zarzutów, że ratownicy górniczy idący po ofiary pierwszego wybuchu w kopalni - byli wysłani na pewną śmierć:
Dyrektor kopalni Pniówek przeprosił także za - jak przyznał - "potknięcia", które zdarzały się w "sytuacjach ekstremalnych". Przypomnijmy, że po wypadku ponad 20 górników było leczonych w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. W sprawie swoje dochodzenia prowadzą prokuratura oraz Wyższy Urząd Górniczy. Marian Zmarzły, dyrektor kopalni KWK Pniówek poinformował, że zakład przekazał dane z czujników i przyrządów organom śledczym. Dyrektor wskazał również, że zachowało się nagranie górnika wzywającego na pomoc zastęp ratowników:
Tymczasem górnicze związki zawodowe sugerowały, że tragedię mogły poprzedzić liczne uchybienia. Śledztwa mają dać odpowiedź na pytania, czy górnicy przebywali w rejonie wypadku dłużej niż pozwalały na to przepisy oraz czy dochowano wszelkich norm wysyłając tam ratowników, którzy ponieśli śmierć.