Świętość wymaga odwagi. Wiedział o tym doskonale dzisiejszy patron, salezjanin, biskup Alojzy Versiglia
Świętość wymaga odwagi. Wiedział o tym doskonale dzisiejszy patron, salezjanin, biskup Alojzy Versiglia, gdy 25 lutego 1930 roku za burtą dżonki, którą podróżował do podległych mu placówek misyjnych w Chinach, zobaczył łódź piracką. Na ucieczkę nie było czasu, obrona nie wchodziła w grę. Przecież razem z nim na pokładzie byli tylko: młody salezjański kapłan Kalikst Caravario, dwaj inni misjonarze, dwaj katechiści oraz ich uczennice ze szkoły. A jednak ufając Bogu wbrew zdrowemu rozsądkowi, biskup Alojzy zagradza piratom drogę na pokład. Zgadza się oddać im pieniądze, ale nie pozwala, by zabrali ze sobą dziewczęta. Obok niego staje ksiądz Kalikst. Sypią się na nich uderzenia kolb, ich zakrwawione ciała stanowią jednak żywą przeszkodę. W końcu obaj salezjanie zostają zabrani na piracką łódź, a po przybiciu do brzegu wciągnięci w zarośla. Biskup Alojzy prosi jeszcze oprawców, by oszczędzili jego towarzysza, ale w odpowiedzi padają dwa strzały. Zatem tragiczny koniec? Otóż nie, raczej cud zaufania Bogu bardziej niż swojej kalkulacji. Oto bowiem piraci odpływają po tych wydarzeniach nie zabrawszy z sobą żadnych zakładników, a pogrzeb biskupa Alojzego Versiglii i ks. Kaliksta Caravario staje się wielką manifestacją wiary. To także pierwsi salezjańscy męczennicy i patroni misyjnego dzieła w Chinach, kanonizowani w roku 2000 w grupie 120 innych świadków wiary z Państwa Środka.