Tamtego zimowego poranka, wychodząc z domu w Ujsołach do odległej o 7 km Rajczy, Jan Kotrys zostawił żonie Marii karteczkę: "Nie włączaj radia ani telewizora". Był 13 grudnia 1981 roku. Sam pośpieszył piechotą na rajczański rynek.
Pan Jan, tak jak i wielu mieszkańców gminy, chciał uczestniczyć w wyczekiwanym tu od tygodni przekazaniu i poświęceniu sztandaru Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" przez ks. proboszcza Zbigniewa Guszkiewicza. - Nie chciałem, by żona dowiedziała się o stanie wojennym będąc sama w domu. Każdy z nas się obawiał co to będzie, ale nasze święto było ponad tym lękiem - wspomina pan Jan.
Antonina Jeleśniańska jeszcze wieczorem 12 grudnia układała kolejne wersy swojego wiersza: "Było i jest zawołanie", który miała wygłosić nazajutrz z wybudowanej na uroczystość trybuny. Słowa złożyły się w całość:
Było i jest zawołanie w polskim narodzie.
Bóg Honor i Ojczyzna zawsze i wszędzie.
Wie o tym żołnierz, chłop, robotnik - wiedzą w szkole dziatki,
Przecież od kołyski uczą tego matki.
Ojczyzna to jak chleb powszechny - jak jasny błękit nieba,
Dlatego ponad wszystko miłować ją trzeba.
Niech nas nie rozdziela nienawiść i zazdrość,
Dla Polski dla Ojczyzny dla niej Solidarność.
A pokój i dobrobyt wtedy zdobędziemy,
jeżeli pracując Bogu zawierzymy.
I niechaj we wszystkim zawsze będzie z nami,
Jak była od wieków Jasnogórska Pani.
Rankiem w niedzielę oboje z mężem wiedzieli co się dzieje, słyszeli komunikat o stanie wojennym. Mąż ją powstrzymywał, żeby się "nie wymądrzała" i nie szła. Ale odważnie poszła.
Jan Kotrys znowu po 40 latach z rajczańskim sztandarem Solidarności.Stanisław Porwisz był wówczas naczelnikiem gminy. W niedzielę rano, idąc do urzędu spotkał ludzi wracających po rannej mszy. - Zaaferowani mówili o stanie wojennym ogłoszonym w nocy i o zakazach, jakie w związku z tym obowiązywały. Ponieważ rano nie słuchałem radia, nie orientowałem się w zaistniałej sytuacji. Próbowałem nawiązać kontakt z urzędem wojewódzkim, ale telefon milczał jak zaklęty. Później dowiedziałem się, że połączenia przerwano. Radiotelefon był zepsuty, o czym wcześniej powiadomiłem centralę - relacjonuje dziś.
Wrócił na rynek, gdzie już gromadzili się ludzie. - Wiedziałem że należy odwołać to zgromadzenie, ale nikt z kierownictwa uroczystości nie chciał tego zakomunikować. Z drugiej strony, rozważałem co będzie, jeżeli po odwołaniu uroczystości, tłum nie opuści rynku - wspomina. - Podjąłem więc decyzję, aby mimo zakazu zezwolić na przeprowadzenie uroczystości. Z mieszanymi uczuciami wszedłem na trybunę wspólnie z kierownictwem Solidarności oraz z proboszczem parafii. Dokonano wręczenie sztandaru, było okolicznościowe przemówienie, w tonacji dość umiarkowanej jak na tamte czasy. Po zakończeniu wystąpiłem również ja. Był chłodny, bezwietrzny, grudniowy dzień. Opadały spokojnie gęste płaty śniegu. Widziałem, poważne twarze pogrążone w zadumie. Panowała absolutna cisza. Jakby przeczuwano kłopoty dni następnych. Złożyłem życzenia świąteczne wszystkim zgromadzonym na uroczystości i na koniec, poprosiłem o dyscyplinę i rozwagę. Z organizatorem uroczystości oraz z księdzem proboszczem uzgodniliśmy, że uroczysta Msza odbędzie się już w kościele i to zakomunikowaliśmy zebranym.
Bp Roman Pindel przewodniczył Mszy św. w 40. rocznicę ogłoszenia stanu wojennego, a zarazem poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy.Takich uroczystości - poświęcenia sztandarów Solidarności - w całej Polsce tamtego dnia, 13 grudnia 1981 r. było kilka. Jeszcze jesienią, działacze Solidarności z Rajczy wystąpili do naczelnika gminy Stanisława Porwisza o wydanie zezwolenia dla zgromadzenia na rynku, gdzie chcieli zorganizować uroczystość poświęcenia sztandaru - sztandaru, który był marzeniem mieszkańców całej gminy,
Komisje zakładowe Solidarności istniały tu przy wielu zakładach, ale nie były na tyle liczne, by udało się im ufundować sztandar. Powołano więc komitet międzyzakładowy z Janem Janotą na czele. W zbiórce pieniędzy wzięły udział załogi wszystkich zakładów jak i mieszkańcy Rajczy, którzy chcieli je wesprzeć i na swój sposób dołączyć do ogólnopolskiego sprzeciwu wobec władzy.
W październiku udało się opracować projekt sztandaru, a o jego wyhaftowanie poproszono siostry klaryski z Kęt. Świadkowie tamtych wydarzeń wspominają, że wydawało im się, iż praca nad sztandarem trwała bardzo długo. A przecież po niespełna dwóch miesiącach już go mieli u siebie.
Ks. proboszcz Andrzej Zawada zainicjował rocznicowe obchody 40. rocznicy poświęcenia sztandaru Solidarności w Rajczy i ogłoszenia stanu wojennego.Mieszkańcy Rajczy nie nacieszyli się długo sztandarem, dla którego przygotowali miejsce w swoim kościele parafialnym. Nazajutrz, 14 grudnia 1981 r., S. Porwisz otrzymał nakaz skonfiskowania go i oddania do depozytu. Po rozmowie z ks. Guszkiewiczem, sztandar trafił w jego ręce i do… szafy w urzędzie. Tam spokojnie czekał na lepsze czasy.
W piątek 10 grudnia br., to właśnie w Rajczy odbyły się regionalne uroczystości upamiętniające 40. rocznicę wydarzeń z 13 grudnia 1981 r. Inspiracją dla nich stało się spotkanie świadków tamtych dni z ks. proboszczem Andrzejem Zawadą. To dzięki jego staraniom i na zaproszenie wójta Zbigniewa Paciorka, do Rajczy przybyli przedstawiciele prezydenta RP, władz związkowych Regionu Podbeskidzie NSZZ Solidarność, śląskiego kuratorium, parlamentarzyści i reprezentanci szeregu instytucji, by razem z mieszkańcami najpierw w sanktuarium Matki Bożej Kazimierzowskiej uczestniczyć we Mszy św. pod przewodnictwem bpa Romana Pindla, a następnie w uroczystości w pobliskiej szkole podstawowej.
Ciąg dalszy na następnej stronie.