Idą za tym samym od lat przewodnikiem - ks. prał. Stefanem Sputkiem. Z duchową opieką dołączył już po raz kolejny ks. Sławomir Kołata, wicerektor krakowskiego seminarium. O obolałe stopy pątników troszczy się ta sama s. Paula, elżbietanka cieszyńska, wędrująca ze współsiostrami, a serdecznymi uśmiechami witają pielgrzymkowi bracia i siostry. Bo czują się w tej wspólnocie jak w rodzinie.
Staraliśmy się do tej drogi dobrze przygotować. Większość pielgrzymów mamy zaszczepionych, więc z noclegami nie było żadnych kłopotów. Idzie też z nami specjalnie przeszkolony ratownik covidowy, który czuwa nad bezpieczeństwem - mówi ks. prał. Stefan Sputek, dziekan cieszyński i przewodnik.
- Zawsze staramy się do parafii, które odwiedzamy w drodze, wnosić radość, pogodę ducha. Teraz to jest bardziej niż kiedyś potrzebne ludziom, bo wielu jest pełnych obaw. Jednak w większości miejsc przyjmowani jesteśmy z radością i już usłyszeliśmy, że czekają i nie wyobrażali sobie, żeby nas miało nie być. W ubiegłym roku szliśmy tylko prywatną, 12-osobową grupką i gościliśmy najczęściej na plebaniach, więc w tym roku pielgrzymi pojawią się w rodzinach po dwuletniej przerwie. W drodze pielgrzymi podejmują refleksję na temat Eucharystii: "Zgromadzeni na Świętej Wieczerzy", a rozważania prowadzi ks. dr Sławomir Kołata, rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Wsparcie duchowe zapewniają też księża: Rafał Stwora i Maciej Dunat - dodaje ks. prał. Sputek.
Ks. prał. Stefan Sputek dziękuje za gościnę w Kończycach Wielkich.W 30-letniej przeszłości bywało, że pątników szło w cieszyńskiej grupie nawet czterystu. W tym roku idzie prawie stu, a uśmiechnięte twarze wymownie potwierdzają, że idą ci, którzy tego bardzo pragnęli. Są rodziny z dziećmi, a także starsi, którzy się za młodych modlą. Żwawym krokiem podąża w grupie Barbara Kluz. - Mam 77 lat i na pielgrzymki do Częstochowy chodzę z Cieszyna od początku. Zaczęłam jeszcze z Czeskiego Cieszyna, do czego zachęciła mnie Jadzia Franek. Bywałam najstarszym pielgrzymem i miałam przywilej niesienia pielgrzymkowego znaku aż do jasnogórskiej kaplicy - uśmiecha się do wspomnień pani Barbara. - Pielgrzymka to jest mój czas, którego bardzo potrzebuję. Kiedy się dowiedziałam, że ks. prałat Sputek jednak pójdzie z pielgrzymką, to od razu wiedziałam, że też pójdę. I tłumaczę obu synom i wnukom, jak ważne jest pielgrzymowanie i to, żeby w życiu iść śladami Jezusa i Maryi. Bo nie ma dla nas lepszej drogi! Tak się cieszę się, że mogę iść!
Barbara Kluz z radością pielgrzymuje od 30 lat.Jak zawsze w cieszyńskiej grupie maszerującym towarzyszą rowerzyści, którzy zmieniają się na trasie, wioząc sprzęt nagłaśniający. - To taki nasz znak rozpoznawczy, bo te rowerki zawsze jadą z nami - uśmiechają się pątnicy. W jubileuszową 30. pielgrzymkę wyruszyli po Mszy św. w kościele św. Jerzego. Część pątników zaczęła wędrówkę w Strumieniu i obie grupy spotkały się już na trasie, w Pielgrzymowicach.
Pożegnanie z ks. Andrzejem Wieliczką w kaplicy Opatrzności Bożej.Zgodnie z ustalonym od lat planem pielgrzymowania na pierwszym postoju zatrzymali się w gościnnej parafii w Kończycach Wielkich, gdzie wraz z ks. kan. Andrzejem Wieliczką czekali przedstawiciele zespołu charytatywnego, którzy przygotowali poczęstunek: słodkie kołaczyki oraz gorące i zimne napoje. Wszystko czekało na stołach w sąsiedztwie stadionu, na terenie miejscowego klubu sportowego.
Przedstawiciele kończyckich parafian serdecznie podejmowali pielgrzymów.- Staramy się ugościć tak, jak zawsze: z największą serdecznością, choć jest nas nieco mniej niż zwykle, bo też pielgrzymów idzie mniej niż w poprzednich latach - podkreślają panie: Zofia Parchańska, Irena Parchańska, Jolanta Siekierka i Anna Matuszek, którym w przygotowaniach pomagali Józef Piekar i Michał Majętny. - Mamy tę okazję, żeby w imieniu parafian podejmować pątników - i robimy to bardzo chętnie. Przecież oni zabierają ze sobą na Jasną Górę także nasze intencje, modlą się za nas, a i my o nich tu będziemy pamiętać w modlitwach, żeby doszli bezpiecznie.
Siostry elżbietanki cieszyńskie także pielgrzymują co roku... Podobnie jak wiceprezes "Dziedzictwa św. Jana Sarkandra" Maria Liwczak.Józef Piekar wkrótce sam wyruszy na pielgrzymkowy szlak na swoim ukochanym rowerze. - Czasem jeździliśmy w kilka osób, a w tym roku jadę sam i w Niegowej dołączam do rowerowej pielgrzymki andrychowskiej i z powrotem też pojadę z tą grupą do Andrychowa, pierwszy raz od 17 lat - zapowiada pan Józef.
Po kończyckim postoju pątnicy odmówili modlitwę w zabytkowej kaplicy Opatrzności Bożej, w sąsiedztwie pałacu Thun-Hohensteinów. Tu modlitwom przewodniczył ks. kan. Andrzej Wieliczka, a pątnicy z podziwem oglądali pięknie odnowione wnętrze barokowej świątyni, w której pochowani są rodzice hrabiny Gabrieli von Thun und Hohenstein, znanej z dobroczynności ostatniej właścicielki kończyckiego pałacu.