Gdyby iść tylko za znaczeniem jego imienia, to śmiało można by o tym człowieku powiedzieć: kulturalny i grzeczny, prawdziwy obywatel Wiecznego Miasta.
Gdyby iść tylko za znaczeniem jego imienia, to śmiało można by o tym człowieku powiedzieć: kulturalny i grzeczny, prawdziwy obywatel Wiecznego Miasta, bo Rzymianie słowem 'Urbs' określali w ich mniemaniu centrum starożytnego świata, to jest Rzym. Niestety, samo imię to stanowczo za mało, by św. Urban I, syn Poncjana, został przez nich przyjęty z honorami. Na przeszkodzie stanęło tutaj bowiem wyznanie wiary bohatera naszej dzisiejszej historii, które odrzucało wszystkich rzymskich bogów na rzecz Jedynego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Jako siedemnasty papież, wybrany po męczeńskiej śmierci św. Kaliksta I, św. Urban miał zatem świadomość, że jego pontyfikat może potrwać krótko. Dodatkowo, równocześnie z naszym patronem, do kierowania Kościołem pretendował antypapież Hipolit, co mogło ów czas bycia biskupem Rzymu skrócić jeszcze bardziej. Ostatecznie godność tę św. Urban I sprawował od roku 222 do 230, a w historii Kościoła zapisał się jako bardzo dobry kaznodzieja. Tak dobry, że jego naukom przypisano nawrócenie około 400 legionistów rzymskich, a hagiografowie dodatkowo wspominają też o jego udziale w nawróceniu męczenników: św. Cecylii, jej męża św. Waleriana oraz jego brata, św. Tyburcjusza. Według tradycji to także św. Urban I wydał instrukcję, aby kapłan do Mszy św. używał kielicha i pateny ze złota lub srebra. Jak się państwo domyślacie, cała ta działalność dzisiejszego patrona nie mogła ujść uwagi władz miasta i Imperium Rzymskiego. Dlatego właśnie w dniu 23 maja 230 roku św. Urban I, papież, zginął ścięty mieczem, jak przystało obywatelowi Rzymu. Akt oskarżenia dotyczył nawracania mieszkańców miasta na wiarę obcą rzymskim bóstwom. Dwa dni później jego ciało zostało pochowane w katakumbach św. Kaliksta przy Via Appia, co potwierdza znaleziona tam tablica nagrobna w języku greckim. Ponieważ po wiekach jego imiennicy na Stolicy Apostolskiej okazali się godni chwały ołtarzy, także i on w średniowieczu otaczany był kultem. Kultem tak dużym, że został wymieniony przez Dantego w jego "Boskiej Komedii", jako mieszkaniec Raju. Ale i bez tej literackiej protekcji wierzymy, że św. Urban I tam właśnie trafił.