Sytuacja jest dramatyczna: indyjska odmiana koronawirusa jest bardzo agresywna - dwie trzecie hospitalizowanych ma poniżej 45 lat, zaszczepiono dopiero 8 proc. mieszkańców, brakuje szczepionek...
Tzw. wyjątek indyjski zrobił nagły zwrot – od świętowania "cudu" w kraju, który wydawał się pokonać COVID przed masowymi szczepieniami, po gęsty mrok zakażeń i śmierci" - pisze Alessandra Muglia w "Avvenire", największym włoskim dzienniku katolickim.
Wirus rozprzestrzenia się od New Delhi do Bombaju, siejąc śmierć - ponad 2 tys. ofiar w 24 godziny i ponad 314 tys. nowych przypadków zakażeń dziennie. To tutaj po raz pierwszy przekroczona została granica 300 tys. zakażonych w ciągu jednego dnia, po niechlubnym rekordzie zanotowanym od początku pandemii w Stanach Zjednoczonych - 297.430 przypadków.
Szpitale w stolicy New Delhi, a także w najbardziej dotkniętym pandemią Bombaju są na skraju wytrzymałości - brakuje respiratorów, tlenu, łóżek, a oddziały intensywnej terapii od wielu dni mają komplet pacjentów. Nowością jest właśnie to, że dwie trzecie chorych to osoby poniżej 45. roku życia. W Bombaju hospitalizowane są także dzieci w wieku 12 czy 15 lat, których podczas pierwszej fali COVID nie było wśród pacjentów. Szpital w Gudźarat otworzył nawet oddział pediatryczny tylko dla pacjentów z COVID.
"Avvenire" opisuje, że przed szpitalami stoją niekończące się kolejki karetek, riksz i prywatnych samochodów z chorymi, którzy oddychają z pomocą butli z tlenem i mają nadzieję na przyjęcie. Telewizja bombarduje obrazami z krematoriów, które nie nadążają z paleniem zwłok, a rodziny zmarłych czekają wiele dni na to, by móc uczestniczyć w obrzędach pogrzebowych swoich bliskich.