Myśl wyrachowana: Dziecinada dorosłych skutkuje dziadostwem wśród dzieci.
Pisałem dwa tygodnie temu o podróbkach ceremonii religijnych, propagowanych przez szczątki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Zauważyłem, że pomysły te są jedynie jałowym małpowaniem rzeczy naprawdę wartościowych.
Zdaje się, że środowiska firmujące te sprawy nie potrafią inaczej. Oto okazuje się, że aktywiści LGBT, walczący m.in. o „małżeństwa dla wszystkich” (czyli małpujące prawdziwe małżeństwa), zamierzają skontrować akcję plakatową za życiem i rodziną swoją akcją. Ponieważ bardzo rozeźliło ich hasło „Kochajcie się, mamo i tato”, planują umieścić na nośnikach „w całym kraju” hasło: „Kochajcie mnie, mamo i tato”, z grafiką „tęczowego” dziecka. „Naszym zdaniem najważniejsze jest to, żeby w pierwszej kolejności rodzice kochali swoje dziecko” – uzasadniają i przedstawiają swoje statystyki. Wynikać z nich ma, że większość „wyoutowanych nastolatków LGBT+” jest nieakceptowanych przez ojców i matki, wielu też ma myśli samobójcze.
Cóż, problem jest właśnie wtedy, gdy rodzice „w pierwszej kolejności” kochają dziecko. Nie trzeba być psychologiem, żeby wiedzieć, że dziecko najlepiej rozwija się w atmosferze wzajemnej miłości mamy i taty. To skaczący sobie do oczu rodzice powodują najczęstsze problemy dziecka. „Miłość”, jaką mu okazują, bywa rekompensatą za rany otrzymane od małżonka. Nieświadomie lokują w dziecku swoje niespełnione oczekiwania, jakie mieli wobec siebie, i teraz to ono ma być realizatorem ich marzeń. Uzależniają dziecko od siebie. Spada na nie wtedy ciężar ponad siły i nie złagodzą go żadne materialne protezy. Trudno, żeby w tych warunkach pociecha nie miała problemów osobowościowych, wyrażających się na przykład w zaburzeniach tożsamości płciowej. Jedną z tego pochodnych są myśli samobójcze, o które – wywracając kota ogonem – homolobbyści winią społeczeństwo.
Tak to jest, gdy ideolodzy biorą się za naprawianie świata. Ale i tak miło, bo – jak widzimy – genderyści przypomnieli sobie nagle, że istnieje coś takiego jak mama i tata, a nie „rodzic 1 i rodzic 2”. Jak tak dalej pójdzie, to może z czasem zauważą, że ludzie nie rozmnażają się przez adopcję?
Oczywiście apel: „Kochajcie mnie, mamo i tato” jest sam w sobie słuszny. Rzecz jednak w tym, że nikt lepiej nie kocha dziecka niż mama kochająca tatę i tata kochający mamę. Więc wracamy do punktu wyjścia: Kochajcie się, mamo i tato. Wtedy będzie dobrze i nie namieszają ludziom w głowach żadne podróbki na billboardach.