Analiza zwiększonej liczby zgonów w 2020 pokazuje, że przede wszystkim trzeba chronić osoby, które mają wiele schorzeń, a także starsze. Potwierdza ona słuszność decyzji o zaliczeniu ich do grupy priorytetowej szczepień - podkreślił w rozmowie z PAP minister zdrowia Adam Niedzielski.
Ministerstwo Zdrowia opublikowało we wtorek raport "Informacja o zgonach w Polsce w 2020 roku". Według danych w nim zawartych w ubiegłym roku zanotowano 485,2 tys. zgonów, czyli o 67,1 tys. więcej niż w 2019 r., gdy zmarło 418,1 tys. osób. W 70 proc. przypadków za wzrost zgonów w 2020 r. odpowiadał COVID-19.
Wskazano również, że miesiącem, na który przypadł najwyższy wzrost zgonów, był listopad. Wzrosty zgonów nastąpiły we wszystkich kategoriach wiekowych. Podkreślono jednak, że na zdecydowany wzrost wpłynęła liczba zgonów wśród osób starszych w kategorii 61-80 lat i powyżej 80 lat.
W dokumencie zaprezentowano również dane o przyrostach liczby zgonów wśród osób, które leczyły się na choroby przewlekłe. Najwyższy ich wzrost zanotowano wśród cierpiących na choroby układu krążenia (16,69 proc.), a najniższy wśród chorych na nowotwory (4,7 proc.).
Minister, odnosząc się do wyników tej analizy, powiedział, że raport daje asumpt do rzetelnej dyskusji o wyższych zgonach. Zaznaczył, że to wynik ponad miesięcznej pracy analityków, którzy podsumowali dostępne informacje z wielu różnych źródeł, zbierane w ubiegłym roku.
"Widzimy różne błędy metodyczne popełniane przez osoby, które w nieprzemyślany sposób wypowiadają się o zgonach" - powiedział i zaznaczył, że należy wzrost zgonów odnosić do 2019 r.
"Jeżeli ktoś mówi o średniej z kilku ostatnich lat, to popełnia błąd metodyczny. Społeczeństwo, na co wskazuje choćby Eurostat, starzeje się. Jego prognozy wskazują, że właśnie z tego powodu tylko w 2020 r. przybyło ok. 5 tys. zgonów. Stąd nasza korekta wykazanej nadwyżki właśnie o tę liczbę. Faktycznie można powiedzieć, że nadwyżka w 2020 wobec 2019 r. wyniosła 62 tys." - podkreślił minister.
W kontekście wyników tego raportu powiedział, że przede wszystkim należy chronić osoby starsze i z mające wiele chorób.
"Ponad 90 proc. nadwyżkowych zgonów dotyczy grupy seniorów i to m.in. podwód tego, że w pierwszej kolejności szczepimy właśnie osoby starsze" - wyjaśnił.
Stwierdził też, że jedną z przyczyn wzrostu zgonów jest również to, że ludzie trafiają zbyt późno do szpitala. Przypomniał, że właśnie dlatego wprowadzono pulsoksymetry w opiece medycznej nad pacjentami z COVID-19, niewymagającymi hospitalizacji.
"Chodzi o to, by nie przegapić momentu, w którym saturacja spada poniżej krytycznego poziomu, czyli 94 proc. Jeśli tak się dzieje u pacjenta, to konieczna jest jego natychmiastowa hospitalizacja" - przypomniał.
Dodał, że rzeczywistość pokazała, że pacjenci trafiali do placówki z bardzo zaniżonymi parametrami saturacji.
"Wynikało to z faktu m.in., że pacjenci sami się leczyli choćby koncentratorami tlenu. Przeciągali też w czasie hospitalizację ze względów psychologicznych. Postanawiali wytrzymać jeszcze jeden dzień w domu, jeszcze jeden, a potem nie było już innego wyjścia, jak tylko intubować pacjenta. Wtedy niestety jego szanse na przeżycie maleją. W takich przypadkach też nie ma możliwości zastosowania kuracji osoczem czy wspomagania dostępnymi lekami, np. remdesivirem" - powiedział.
Minister przypomniał o tym, żeby uniknąć odwlekania sytuacji, w której pacjent trafia do szpitala, zaktualizowano wytyczne mówiące o tym, że jeśli saturacja krwi spada poniżej 94 proc., musi on być jak najszybciej hospitalizowany.
Szef resortu zaznaczył, że przeanalizowano też działanie ratownictwa medycznego. Wspomniał o systemie informatycznym, który został udostępniony koordynatorom ratownictwa, by mogli kierować ruchem pacjenta z COVID-19, by unikać kolejek karetek pod szpitalami.
"Myśleliśmy, że to załatwi sprawę, ale okazało się, że jakość informacji wprowadzonych do systemu była bardzo niska. Dlatego w listopadzie poprosiliśmy o wsparcie Wojska Obrony Terytorialnej, aby uaktualniły informacje zawarte w systemie m.in. po to, aby zdjąć tę dolegliwość administracyjną ze szpitali i by, co dwie - trzy godziny wprowadzać najnowsze dane" - przypomniał.