Zwiększona liczba zachorowań na COVID-19 w ostatnich dniach to głównie efekt spotkań świąteczno-noworocznych. Realną skalę ewentualnego nasilenia epidemii w Polsce poznamy w połowie przyszłego tygodnia, gdy zestawimy opublikowane wówczas dane z tymi z tego tygodnia - powiedział PAP prof. Robert Flisiak.
W czwartek Ministerstwo Zdrowia podało, że badania potwierdziły 12054 nowe przypadki zakażenia koronawirusem, zmarło 186 osób. W środę resort zdrowia informował o 14151 zakażonych i 553 zgonach.
"Taka liczba to efekt spotkań świąteczno-noworocznych" - powiedział PAP prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych (PTEiLChZ), kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.
Według niego pełniejszy obraz epidemii, oparty na wykonanych testach, będzie znany w przyszłym tygodniu - na podstawie wyników podanych między wtorkiem a czwartkiem, te podawane w inne dni nie są miarodajne. Będzie je można wówczas zestawić z danymi z tego tygodnia i dokonać oceny trendu. Obraz zachorowań zakłóciły również dni wolne, w tym święto Trzech Króli - zwrócił uwagę prof. Flisiak.
Lekarz wskazał również na problem z realizacją programu szczepień w grupie zero. "Niestety obserwujemy bardzo nieetyczne zachowania firm, które nie mają nic wspólnego z opieką nad chorymi, a zgłaszają (firmy - PAP) swoich pracowników do szczepienia w grupie zero" - zauważył.
"Taka sytuacja wynika z tego, że w strategii szczepień nie doprecyzowano, co oznacza sektor opieki zdrowotnej. Powoduje to różne dziwne zagrania. Mamy przykład znanej firmy produkującej kosmetyki, której prawnicy stwierdzili, że jej pracownicy kwalifikują się jako sektor opieki zdrowotnej do szczepienia w pierwszej kolejności. Mam nadzieję, że nie znajdzie się szpital, który zaszczepi ten zakład, bo chyba musiał będzie się liczyć z karami o wiele wyższymi niż WUM w niedawnym zdarzeniu" - stwierdził prof. Flisiak.
Innym przykładem wskazanym przez eksperta są kierownictwa szpitali, które stwierdziły, że najpierw zaszczepią 1500 pracowników firm współpracujących z nimi, a dopiero potem pracowników opieki zdrowotnej z jednostek, w których nie ma punktów szczepień.
"Taka skandaliczna sytuacja, zgodnie z moją wiedzą, ma mieć miejsce w jednym z warszawskich szpitali" - wskazał.
"Taka sytuacja prowadzi do tego, że w grupie zero szczepione bywają osoby młode i zdrowe. One spychają automatycznie na późniejszy termin tych, na których nam najbardziej zależy, czyli seniorów - osoby powyżej 60. roku życia, a szczególnie powyżej 80. roku życia" - dodał.
Jak przypomniał prof. Flisiak, celem programu szczepień jest udrożnienie systemu opieki zdrowotnej i zmniejszenie śmiertelności. "Jeżeli już ktoś ma chorować, niech będą to osoby młodsze, które przechodzą chorobę łagodnie. One z reguły nie są zagrożone śmiercią z powodu COVID-19" - przypomina ekspert.
Pytany, czy szczepionka Moderny, która być może pojawi się w Polsce w przyszłym tygodniu, przyniesie przełom, studzi emocje.
"Nie, zwłaszcza że ona zasili dotychczasową pulę szczepionek Pfizera tylko w niewielkim stopniu" - podkreślił. Zapewne dopiero w marcu będzie jej zdecydowanie więcej - dodał. Podkreślił, że te dwa preparaty są do siebie bardzo podobne pod względem skuteczności, sposobu działania i profilu bezpieczeństwa, a różnią się warunkami transportu i przechowywania.
Z obserwacji prof. Flisiaka wynika, że w jego szpitalu zaszczepiła się już zdecydowana większość personelu.
"Praktycznie wszyscy lekarze i pielęgniarki zostali zaszczepieni, nawet ci, którzy jeszcze niedawno mówili że tego nie uczynią. Podobnie jest w innych placówkach opieki zdrowotnej. Wszystkie prognozy o niskim zainteresowaniu w służbie zdrowia nie sprawdziły się, a pseudonaukowe wymysły antyszczepionkowców nie odniosły skutku" - zaznaczył.
Wyraził nadzieję, że wraz z upływem czasu dostępność do szczepień będzie coraz lepsza, bo zwiększy się liczba punktów szczepiących, produkcja dotychczasowych preparatów i być może pojawią się nowe, nad którymi jeszcze trwają prace badawcze.