Betania. Pośród rozłożystych drzew nad Jordanem pewien prorok nawołuje do pokuty, do poprawy życia, do nawrócenia, ponieważ bliskie jest Królestwo Boże.
Betania. Pośród rozłożystych drzew nad Jordanem pewien prorok nawołuje do pokuty, do poprawy życia, do nawrócenia, ponieważ bliskie jest Królestwo Boże. Ów człowiek odziany jest w sierść wielbłądzią i pas skórzany, a mimo to ciągną do niego tłumy ludzi i otaczają go uczniowie. Widzą w nim Mesjasza, ale on udziela chrztu w rzece zapowiadając Tego, który dopiero przyjdzie, który będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem. I gdy prorok wypowiada te słowa, nadchodzi Jezus z Galilei. "Oto Baranek Boży" – mówi do tłumu, ale tłum patrzy i nie widzi. Bo Dobra Nowina nie może być przyjęta tłumnie. Jednak słowa tego proroka nie padają w próżnie. Są w tym tłumie dwaj jego uczniowie, którym nie dadzą one spokoju. I dlatego nazajutrz, gdy znowu spotkają Jezusa nad Jordanem, pójdą za Nim. Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że idą za Nim, zada im fundamentalne pytanie, od którego zaczyna się każde nawrócenie, każda przemiana – "Czego szukacie?". Muszą być tym pytaniem zakłopotani, bo choć pewnie często stawiali je sobie w duchu, to po raz pierwszy ktoś zadaje im je na głos. Mogą odwrócić się na pięcie i odejść albo odważyć się na nie odpowiedzieć. Tak właśnie rodzi się świętość, tak zaczyna się też historia dzisiejszego patrona św. Andrzeja. Ponieważ jako pierwszy poszedł za Jezusem, dlatego w tradycji greckiej zyskał sobie przydomek “protokletos” (ten pierwszy), a w słowiańskiej określa się go jeszcze konkretniej „pierwozwannyj” (pierwszy powołany). Według św. Jana, który był owym drugim uczniem Jana Chrzciciela, to właśnie Andrzej ogłasza Piotrowi radosną nowinę: “Znaleźliśmy Mesjasza” i przyprowadza swego brata do Jezusa. Zatem nie tylko sam jako pierwszy poszedł za Jezusem, ale i jako pierwszy zaczął o nim świadczyć. Co następuje potem? Św. Andrzej znajduje się w najbliższym gronie uczniów Jezusa, a dom jego i Piotra w Kafarnaum staje się częstym miejscem wytchnienia dla Mistrza. Dzisiejszy patron jest przy Jego boku, gdy dokonuje On pierwszego cudu w Kanie Galilejskiej i gdy zostają cudownie nakarmione rzesze słuchających Go ludzi. To on przecież wspomina o kilku chlebach i rybach, powątpiewając jednak czy tak mała ilość w ogóle do czegoś się przyda. Gdy do Filipa przychodzą poganie pragnący ujrzeć Mesjasza, to on, św. Andrzej, jest tym, który przedstawia Jezusowi prośbę Filipa i zostaje ona spełniona. Tak, jest naprawdę blisko Mistrza, tak blisko, że pozwala sobie na poufałość, pytając Go wraz Piotrem, Janem i Jakubem, kiedy nastąpi ten czas, że ze świątyni w Jerozolimie nie pozostanie kamień na kamieniu? Po czym on to pozna? Zatem na kartach Ewangelii postać Andrzeja Apostoła jest wyrazista. Widocznie jednak zbyt rzadko do niej dzisiaj zaglądamy, skoro patrona pełnego sprzecznych emocji zmagających się z żywą wiarą, udało nam się zredukować do znaku stawianego przed przejazdami kolejowymi i wróżb andrzejkowych. I tylko nieliczni pamiętają jeszcze, że na krzyżu o kształcie tego znaku św. Andrzej 30 listopada 60 roku oddał swoje życie za Tego, który zapytał go wiele lat wcześniej: "Czego szukasz?"