Był w Słotwinie pierwszym proboszczem, a jego gorliwa i serdeczna troska o wspólnotę i Boży dom sprawiła, że znalazł swoje godne miejsce w sercach wszystkich parafian. Wymownie świadczyły o tym płonące przed każdym z domów białe i czerwone znicze: znak modlitewnej jedności z ograniczonymi dla uczestników uroczystościami w świątyni. Lista zamówionych przez parafian Mszy św. w intencji duszy zmarłego kapłana nie miała końca. A głos oficjalnych pożegnań często tłumiły łzy...
Przy ograniczeniach sanitarnych związanych z pandemią koronawirusa do słotwińskiej świątyni mogło wejść jednocześnie 40 osób. Dlatego księża pochodzący ze Słotwiny: ks. Krzysztof Wilk i ks. Sławomir Pietraszko, od rana sprawowali Eucharystie dla mieszkańców poszczególnych rejonów parafii, aby jak najwięcej osób mogło pomodlić się przy trumnie zmarłego proboszcza. Kolejne grupy uczestniczyły w modlitwie różańcowej, a także uroczystym pożegnaniu przez delegatów wspólnot i środowisk, które poprzedziło wieczorną liturgię sprawowaną pod przewodnictwem bp. Piotra Gregera.
Wśród delegatów parafian byli też przedstawiciele wspólnot, w których wcześniej pracował ks. kan. Grabowski: wierni z Kaniowa, Rajczy, Cieszyna i Bestwiny. W 2002 r. przybył do Lipowej i podjął pracę na terenie Słotwiny, w której zamieszkał w 2005 r., a w 2006 r. został proboszczem.
Eucharystii pogrzebowej w kościele w Słotwinie przewodniczył bp Piotr Greger.- To już dziś kolejna Msza Święta, którą sprawujemy za naszego zmarłego brata w kapłaństwie, bo jest nas wielu, którzy chcemy z szacunkiem pochylić się nad trumną ks. Mieczysława - podkreślał ks. kan. Tadeusz Krzyżak podczas żałobnej liturgii koncelebrowanej pod przewodnictwem ks. kan. Jana Kudłacika przez kapłanów z rocznika śp. ks. Grabowskiego i jego przyjaciół, sprawowanej bez udziału wiernych. Przy ołtarzu stanął również kolejny rodak: ks. Stanisław Binda, a czwarty pochodzący z parafii kapłan: ks. Włodzimierz Caputa, wygłosił homilię podczas Eucharystii sprawowanej przez bp. Gregera. W modlitwie jednoczył się także kolega rocznikowy ks. Jan Nikiel, który w tym samym czasie, co pozostali kapłani z rocznika, o 15.00 sprawował Eucharystię w jego intencji w katedrze we Lwowie.
- Liturgia pogrzebowa jest pełna nadziei, chociaż po ludzku towarzyszy jej także i smutek. Nadzieja jest zakorzeniona w zwycięskiej Passze Chrystusa. Dlatego gromadzimy się dzisiaj wokół Chrystusowego ołtarza, aby podziękować Panu Bogu. Dziękujemy za osobę i posługę kapłańską naszego brata Mieczysława. Najpierw dziękujemy Bogu za dar jego życia, po ludzku sądząc, krótkiego, które było owocem małżeńskiej miłości jego rodziców: Józefa i Stanisławy. Dziękujemy Panu Bogu, że go obdarzył życiem nadprzyrodzonym, od momentu jego chrztu. Dzięki temu mógł żyć, wzrastać i dojrzewać we wspólnocie Chrystusowego Kościoła. Dziękujemy za powołanie do kapłaństwa, w którym służył ponad 33 lata, najpierw krótko, niespełna 5 lat jako prezbiter archidiecezji krakowskiej, a od 1992 r. - jako kapłan naszej nowej diecezji bielsko-żywieckiej - mówił bp Piotr Greger.
Homilię pogrzebową wygłosił ks. Włodzimierz Caputa.W homilii skierowanej do kapłanów ks. kan. Krzyżak przypominał szczególną chwilę, w której śp. ks. kan. Mieczysław Grabowski zakończył swoje życie: w sobotni wieczór, składając pokłon przed tabernakulum: - To był pokłon jego życia, błogosławiony czas zwieńczenia jego ziemskiej wędrówki, kiedy kochające Serce Jezusa i jego serce, oddane Bożej służbie, złączyły się, a on złożył Bogu wszystkie dobre owoce swej pracy...
Jak wspominał, tej pracy w Słotwinie oddawał się bez reszty, a jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy proponował ks. kan. Grabowskiemu wyjazd dla podreperowania zdrowia, ten odmówił, bo uważał, że nie może zostawić na dłużej swojej parafii bez opieki...
Na osobnej Mszy św. przy trumnie zmarłego współbrata zebrali się sami kapłani: koledzy rocznikowi i księża z dekanatu radziechowskiego.- Potęgę jego wiary dostrzegamy, czytając testament, który sam napisał w 2017 r.: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, choćby i umarł, żyć będzie. Wierzysz w to?" (J 11,25-26). Wierzę, że jesteś Panem, dawcą życia. Wierzę, że możesz, że masz moc zachować mnie od wiecznej śmierci, od grzechu i potępienia. Wierzę w zmartwychwstanie i za św. Pawłem powtarzam: "jak w Adamie wszyscy umierają, tak w Chrystusie będą ożywieni, lecz każdy we własnej kolejności"... - cytował ks. kan. Krzyżak, przytaczając też słowa wdzięczności, skierowane przez ks. kan. Grabowskiego pod adresem rodziców i rodzeństwa, podziękowania za miłość, troskę i życzliwość.
W czasie Eucharystii koncelebrowanej pod przewodnictwem bp. Gregera przez dziekana ks. kan. Piotra Pokojnikowa i ks. Sławomira Pietraszkę, ks. Włodzimierz Caputa wskazywał na zaskoczenie i niedowierzanie, jakie wywołała śmierć śp. ks. kan. Grabowskiego, ale także na powtarzaną przez niego wiele razy prawdę o nadziei, że ludzkie życie zmienia się, ale się nie kończy.
- Ks. Mieczysław Grabowski został najpierw administratorem, a potem proboszczem naszej parafii w Słotwinie i jej poświęcił swoje serce, swój zapał, swoje życie - upiększając naszą słotwińską świątynię i jej obejście nie tylko fizycznie, ale nade wszystko duchowo: otwierając nasze obolałe serca na tajemnicę miłości Bożego Serca aż do owego sobotniego wieczoru, gdzie podczas nabożeństwa, po rozdaniu Komunii wiernym Bóg powołał go do grona swoich wybranych. Wielu powie: piękna śmierć kapłana na służbie. Na pewno ma to swoją wymowę i pozostanie na zawsze tajemnicą - mówił ks. Caputa.
W świątyni i wokół niej pierwszy proboszcz słotwiński pozostawił wiele znaków swojej miłości do św. Jana Pawła II.- Jego śmierć przyszła zbyt szybko, niespodziewanie i jest dla nas ogromnym ciosem, bardzo ciężko się rozstać. Jesteśmy pogrążeni w smutku po stracie człowieka, który był częścią naszego życia i naszej społeczności - i zapisał się na kartach naszej historii w sposób szczególny - mówił przedstawiciel władz gminy Lipowa i wójta Jana Góry.
- Dobry Boże, dziękujemy Ci za życie i dar kapłaństwa naszego drogiego proboszcza, ks. Mieczysława, a Bożej Opatrzności za to, że ks. Mieczysław został skierowany do naszej wspólnoty - mówiła Maria Binda-Sapeta, sołtys Słotwiny, a zwracając się z wdzięcznością do mamy i rodzeństwa śp. ks. Grabowskiego, dodawała: - Dziękujemy za wszystko, co zrobił dla nas, i prosimy: czujcie się zawsze częścią naszej wspólnoty parafialnej...
- Dziękujemy za słowa otuchy i wsparcia, za serce, uśmiech, życzliwość. Dziękujemy za każdy owoc twojej pracy w naszej parafii. Dziękujemy nade wszystko za dar kapłańskiej modlitwy za nas, za Msze Święte, udzielone sakramenty - dodawał przedstawiciel rady parafialnej.
- To ty uczyłeś nas, jak być dobrym ministrantem i przybliżałeś nam wzorzec świętych - podkreślał reprezentant Liturgicznej Służby Ołtarza, dziękując za wszystkie dobre słowa, lekcje, wyjazdy na nocne czuwania na Jasnej Górze, pielgrzymki, parafiady. - Nie zapomnimy tego, czego nas uczyłeś - zapewniał.
Przedstawiciel Akcji Katolickiej Jan Byrdy z bólem podkreślał: - Nie tak miało być! - i kontynuował: - Ale z drugiej strony, czy można wyobrazić sobie lepszą śmierć kapłana niż przed otwartymi drzwiami tabernakulum? Byłeś dobrym pasterzem, bo oddałeś swoje życie za owce. (...) Dziękuję za wszystko, co widać gołym okiem: tak wszystko piękne, dopracowane, spójne. Dziękuję za troskę o pamięć ks. Sznajdrowicza, który zginął podczas II wojny światowej z 40 mężczyznami tylko z naszej parafii: Słotwiny, Bugaja i Poddzielca. Już w 1940 r. to oni stworzyli podwaliny pod naszą parafię. Zawsze widziałeś lepiej i więcej niż my... Dziękujemy zwłaszcza za twoje serce, oddane na służbę Serca Jezusowego, za twoją troskę o Akcję Katolicką, o chorych.
Dziękował matce ks. Grabowskiego Stanisławie, by swój ból choć w części ofiarowała w intencji osieroconej przez niego parafii. Zaprosił także rodzinę zmarłego kapłana na uroczystość wmurowania w świątyni tablicy upamiętniającej pierwszego proboszcza. I apelował słowami księdza-poety Jana Twardowskiego: - Spieszmy się kochać ludzi. Tak szybko odchodzą...
- Odszedłeś na naszych oczach i na naszych rękach, z największym twoim orężem w ręku, jakim jest Pan Życia i Śmierci w postaci Jezusa Eucharystycznego. Zawsze powtarzałeś mojemu tacie, byłemu kościelnemu: "My musimy dbać o jakość Eucharystii!". I teraz Jezus Eucharystyczny przyszedł po ciebie. Dla kapłana - piękna śmierć, dla nas - tajemnica. Nieodgadniona, ale dająca nam znak, co jest najważniejsze w życiu! - mówił Krzysztof Kliś.
Swoje słowa serdecznych pożegnań i wdzięczności wypowiedzieli też m.in. przedstawiciele KSM, Zespołu Szkolno-Przedszkolnego, Koła Gospodyń Wiejskich. Swojego honorowego druha serdecznie pożegnali też członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej w Słotwinie, którzy stanęli przy trumnie ze sztandarem, a prezes Jan Binda zapewniał: - Będziemy o tobie zawsze pamiętać w naszych modlitwach.
Odczytane zostały także słowa pożegnania i zapewnienia o modlitwie, przesłane z Francji przez pochodzącą ze Słotwiny s. Marię Ancillę, klaryskę.
"Mając świadomość przemijalności życia, sam jako kapłan stawałem przy łożach śmierci. Śmierć to wielka tajemnica, a zarazem - powtarzam za Franciszkiem Karpińskim: "Tyś jest największą mistrzynią mej wiary. Ty kończysz życia ziemskiego przykrości. Ty mi się stajesz pierwszym darem - z kary, otwierając mi wielkie drzwi wieczności" - to ostatnie słowa testamentu śp. ks. kan. Grabowskiego.
Zgodnie z jego ostatnią wolą, miejscem jego pochówku wyznaczony został cmentarz w rodzinnych Raciechowicach. Tam uroczystościom pogrzebowym zaplanowanym na 22 października również przewodniczył bp Piotr Greger.