Do Boga należą nasze życie, zdrowie, praca zawodowa, do Niego należą wszystkie pieniądze świata. Jednym słowem może odmienić każdą poplątaną sytuację życiową.
Niejednokrotnie na własnej skórze przekonałam się, jak prawdziwe jest zdanie, że gdy człowiek troszczy się sprawy Boże; o budowanie Królestwa Bożego na ziemi, Bóg zatroszczy się o jego sprawy z najdrobniejszymi detalami.
Pewnego dnia mój mąż nagle i nieodwołalnie stracił pracę. Ja wróciłam niedawno z urlopu wychowawczego, więc pod względem finansowym było u nas tragicznie. Rozpoczął się jeden z najtrudniejszych etapów w naszym życiu. Półtora roku szukania nowego miejsca zatrudnienia i długi rosnące w zastraszającym tempie. To rodziło ogromne napięcia w nas i pomiędzy nami. Nigdy nie byliśmy bliżej od załamania naszej rodziny, niż wtedy.
Półtora roku walki na własną rękę. W tym czasie znacznie "poluzowały się" moje relacje z Panem Bogiem i prawie całkowicie odeszliśmy od wspólnoty, w której przez wiele lat formowaliśmy swoją wiarę i służyliśmy innym. Odeszliśmy od spraw Bożych, skupiając się całkowicie na własnych, ziemskich problemach. Z fatalnym skutkiem. Trzeba było dopiero wiary i modlitwy naszych dzieci, a także wielu osób, którzy w tym czasie się za nas modlili, żebyśmy powrócili do tego, co najważniejsze.
I dopiero wtedy zaczęły się sypać największe cuda w naszym życiu. Kiedy stanęliśmy przed Bogiem, już nie lamentując, ale dziękując i uwielbiając Go w Jego mocy. Kiedy wróciliśmy do wspólnoty Kościoła, by tam słuchać Pana, dać Mu się poprowadzić i służyć innym, jako Jego narzędzia. Bóg zajął się naszymi sprawami, wyprostował mocno pokręcone drogi i ogarnął problemy, które po ludzku wydawały się nie do rozwiązania. I obdarował darami, o których nie śmieliśmy marzyć. Nie tylko tymi materialnymi.
"Gdy troszczysz się o sprawy Boże, Bóg troszczy się o twoje sprawy" - pisze Franciszek Kucharczak w najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" w artykule "Cząstka najważniejsza". - Nie chodzi o to, by nie zajmować się tym, co zostało nam powierzone: praca, dom, rodzina. Nie chodzi o to, by sprzeniewierzyć się swojemu powołaniu, na przykład ojca rodziny, a większość doby "przesiedzieć" w kościele. Ale chodzi o to, by troszcząc się sprawy przyziemne, nie zapominać o Tym, który jest ich Stwórcą i Panem. Pamiętać o słowach Pisma - "Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą" (Ps 127,1). By wybrać najlepszą cząstkę. Jak Maria z Betanii. Nie jak jej siostra - Marta.
"Marta, krzątająca się przy kuchni, miała żal do siostry, że zamiast jej pomóc, siedzi zasłuchana w słowa Jezusa - przypomina Franciszek Kucharczak. - Wtedy usłyszała słynne zdanie: Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona (Łk 10,41-42). Te dwa zdania od wieków budzą emocje, szczególnie wśród kobiet zajmujących się domem. Zwykle jednak słuchaczom słowa Bożego umyka stwierdzenie: TROSZCZYSZ SIĘ I NIEPOKOISZ. Wydaje się, że sednem problemu Marty jest nie to, że pracuje, lecz to, że się zamartwia. Nadmiernie troszczy się o przygotowanie jedzenia w obecności Tego, który uczy: Nie troszczcie się o to, co macie jeść. Ten, który kilkoma bochnami chleba i paroma rybami nakarmił tysiące, wskazuje na priorytety. Nie chodzi o brak aktywności, lecz o aktywność wynikającą z kontaktu z Bogiem".
To nieprawda, że Bóg nie zwraca uwagi na prozę naszego życia, a przyziemne problemy Go nie interesują. To nieprawda, że musimy swoimi, i tylko swoimi siłami zasługiwać na sukces, powodzenie, awans zawodowy, zmagać się i walczyć samotnie o każdy dzień. Do Boga należą nasze życie, zdrowie, praca zawodowa, do Niego należą wszystkie pieniądze świata. Jednym słowem może odmienić każdą poplątaną sytuację życiową. On chce to robić dla nas, bo nas kocha. Jest Bogiem tak bliskim, że Swojemu Synowi nadał imię Emmanuel - Bóg z nami.
Ten, który mocą działającą w nas może uczynić nieskończenie więcej, niż prosimy czy rozumiemy (por. Ef 3,20), chce dać nam WSZYSTKO, chce dać nam o wiele więcej niż potrzebujemy. Bóg jednak z niczym się nie narzuca. Izraelici wyszli z niewoli egipskiej dopiero wtedy, gdy zaczęli Boga prosić, wołać do Niego, kiedy uświadomili sobie, że są niewolnikami. Wtedy zawrócili do Boga, a On uleczył radykalnie ich życiową sytuację.
Gość Niedzielny 30/2020