W ciągu ostatniej kadencji szeregi PiS zasiliło około 20 tys. osób. W tym czasie nie zmieniła się znacząco liczba członków PSL, zaś ubyło około 6 tys. aktywnych działaczy PO. Podobna liczba osób zrezygnowała z członkostwa w SLD. Tendencje wzrostową odnotowują także Wiosna i Lewica Razem.
Z informacji przekazanych PAP przez Prawo i Sprawiedliwość wynika, że na koniec 2015 r. partia Jarosława Kaczyńskiego liczyła około 20 tys. członków, zaś na początku 2020 r. do PiS należy ponad 40 tys. osób.
"Oczywiście cieszy nas ten przyrost i spodziewamy się dalszego zwiększania liczby członków PiS" - powiedział PAP szef Komitetu Wykonawczego PiS Krzysztof Sobolewski, który odpowiada za nadzór nad strukturami partii.
W jego ocenie tak znaczny przyrost związany jest z tym, że "jako Prawo i Sprawiedliwości wprowadzamy wiele dobrych zmian dla Polski i wiele osób chce móc później powiedzieć, iż i oni dołożyli cegiełkę do wprowadzania tych zmian jako członkowie PiS".
Sobolewski zaznaczył jednocześnie, że nie wszyscy chętni są do PiS przyjmowani. "Gdyby tak było mielibyśmy o 15-20 tys. członków więcej" - zaznaczył. Jak dodał, aby przystąpić PiS należy przedstawić rekomendacje od co najmniej dwóch członków partii, a także uzyskać pozytywną opinię struktur terenowych.
Liczbę aktywnych członków Platformy Obywatelskiej w miarodajny sposób weryfikują obowiązujące od 2013 roku powszechne wybory przewodniczącego partii. Z komunikatu komisji wyborczej PO wynika, że 25 stycznia br. uprawnionych do głosowania na szefa PO było 10 816 osób. Głos oddało zaś 8 266 osób, co stanowi 76,4 proc. Borys Budka otrzymał 6 481 głosów, co stanowi 78,77 proc. głosujących.
To liczby mniejsze niż przy okazji poprzednich powszechnych wyborów w PO, w styczniu 2016 roku. Wówczas uprawnionych do głosowania było 17 tys. członków Platformy, natomiast zagłosowało tylko ok. 52 procent, czyli ponad 8 tys. członków. Ówczesnego zwycięzcę Grzegorza Schetynę poparło jednak aż 91 proc. głosujących.
Znacznie więcej uprawnionych było w pierwszych powszechnych wyborach przewodniczącego PO, latem 2013 roku. Uprawnionych do głosowania było wtedy 42 tys. członków PO. Donalda Tuska poparło ponad 16 tys. osób, a jego rywala Jarosława Gowina - ponad 4 tys. Łącznie oddano 21 tys. 800 głosów. Frekwencja wyniosła 51,12 proc.
Z informacji PAP uzyskanych w PO wynika, że ogółem Platforma ma obecnie około 32 tys. członków. W tej liczbie zawiera się zarówno grupa działaczy, która regularnie płaci składki i nie ma zaległości większych niż 30 złotych (miesięczna składka wynosi 5 zł). Ma też dzięki temu czynne i bierne prawo udziału w wyborach wewnętrznych. Oprócz nich jest jednak duże grono członków tzw. wspierających. To - zgodnie ze statutem Platformy - osoby, których staż członkowski jest krótszy niż 6 miesięcy, a także te, które w ciągu ostatniego pół roku nie opłacały składek.
O topniejące z upływem lat szeregi PO był w środę pytany nowy przewodniczący Borys Budka. "Zrobię wszystko, by za cztery lata, jak będą kolejne wybory przewodniczącego Platformy Obywatelskiej liczba członków była większa" - powiedział.
Z danych uzyskanych przez PAP w Polskim Stronnictwie Ludowym wynika, że liczba członków partii w 2012 roku wyniosła blisko 120 tys., Cztery lata później, czyli w 2016 roku partia liczyła 101 tys. członków, a w 2020 roku szacuje się, że członków PSL będzie ponad 101 tys.
Rzecznik ludowców Miłosz Motyka pytany przez PAP z czego wynika spadek liczby działaczy PSL odparł, iż zawsze formacja, która przechodzi do opozycji ma tych członków mniej, niż partia rządząca. "Natomiast teraz jest tendencja znowu zwyżkowa po ostatnim dobrym wyniku wyborczym" - podkreślił polityk.
Tendencję spadkową jeśli chodzi o liczbę działaczy widać też w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Z danych przekazanych PAP przez Sojusz wynika, że w 2010 roku partia miała 49 tys. 667 członków, w 2015 r. było to 38 tys. 476, a obecnie jest ich 31 tys. 930.
W rozmowie z PAP sekretarz generalny SLD Marcin Kulasek przyznaje, że składki za 2019 r. zapłaciło ok. 23 tys. osób. "SLD wypadło w 2015 roku z parlamentu. W 2016 roku, kiedy wspólnie z przewodniczącym Włodzimierzem Czarzastym przejęliśmy stery, notowania wynosiły 2 proc. i media mówiły, że lewica się już nie odbuduje, a nieprzychylna ich część mówiła, że sztandar zostanie wyprowadzony. Tak się nie stało. Creme de la creme członków Sojuszu pozostał i wspólnymi siłami spowodowaliśmy, że w 2019 roku SLD wróciło do parlamentu" - zauważył polityk.
Kulasek zaznaczył, że obecnie widzi tendencje powrotu do SLD i zapisywania się nowych osób do partii. Przyznał przy tym, że po konsolidacji z partią Wiosna do Nowej Lewicy będą zapisywać się także kolejne osoby. "Nie mamy się czego wstydzić. Jesteśmy jedną z większych partii, większą od opozycyjnej Platformy Obywatelskiej, która ma kilkanaście tysięcy członków" - dodał.
Tendencje wzrostową odnotowują Wiosna i Lewica Razem, które wspólnie z SLD tworzą klub parlamentarny Lewicy. Od wyborów parlamentarnych partii Roberta Biedronia przybyło 1005 członków i obecnie liczy ona 4721 osób. Z kolei Lewica Razem od czasu wyborów zwiększyła swoją liczebność z 2040 do 2500.