W Miastku pochowano ks. Wojciecha Wójtowicza. Uroczystościom przewodniczył bp Edward Dajczak.
Rankiem 17 stycznia, po zakończeniu całonocnego czuwania przy trumnie ks. Wojciecha Wójtowicza, tragicznie zmarłego rektora koszalińskiego WSD, środowisko seminaryjne pożegnało swego gospodarza. Jego ciało przewieziono do kościoła pw. NMP Wspomożenia Wiernych w Miastku, gdzie zgromadzili się najbliżsi zmarłego, rodzina, znajomi.
Przybyli biskupi diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, a także bp pomocniczy z archidiecezji poznańskiej Szymon Stułkowski, rzecznik prasowy KEP ks. Paweł Rytel-Andrianik, 220 kapłanów, rektorzy seminariów duchownych i uczelni, przedstawiciele władz, parlamentu.
Pogrzeb śp ks Wojciecha Wójtowicza w MiastkuPrzed Mszą odczytano listy kondolencyjne od prymasa Polski Wojciecha Polaka oraz abp. Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego KEP.
Mszy św. przewodniczył biskup diecezjalny Edward Dajczak. Na jej wstępie mówił o nadziei istniejącej dzięki obecności Chrystusa w Kościele. – Jesteśmy przy ołtarzu, bo ufamy Chrystusowi. On wziął na siebie wszystko, łącznie z dramatem naszego odchodzenia – powiedział biskup.
Na początku homilii bp Dajczak wskazał na wartość żegnania człowieka, jako że nie jest on zlepkiem komórek przypadkowo wrzuconym w historię, ale ukochanym dzieckiem Boga. – Musimy zdawać sobie sprawę, że żegnamy człowieka, który jest przez chrzest uczniem Chrystusa – powiedział kaznodzieja. Dodał, że dzielić los z Chrystusem, to dzielić głębię Jego życia w relacji z Ojcem, a także codzienność życia.
Biskup zauważył, że życie ludzkie nie spełnia się samoistnie. – Nasze życie to niedokończony projekt, rzeczywistość, którą trzeba uzupełnić, wypisać je do ostatniego wersetu. Naszym problemem jest to, że nigdy nie wiemy, kiedy ta ludzka praca się skończy.
Hierarcha mówił w homilii także o trudach kapłańskiego życia. – Dopiero w śmierci odczytujemy, że człowieka nikt zastąpić nie może. Nie jesteśmy kopiami, z tej wyjątkowości bierze się prawda o absolutnej niepowtarzalności człowieka.
Pasterz diecezji przyznał, że od momentu śmierci ks. Wójtowicza diecezja jest inna, bo odszedł ktoś jedyny, niepowtarzalny, kogo nikt zastąpić nie może. – Jeśli chcemy snuć refleksję, zamyśleni nad tym, co ks. Wojciech zostawił, co wypisał, to trzeba dostrzec jego zdecydowanie życia dla Jezusa.
Biskup Dajczak wskazał na wymóg większej miłości i krzyża będących znakami, pod którymi wstępuje się na urząd kapłana. – Trzeba do tego dorastać przez wszystkie dni, aż do spełnienia w ramionach Ojca. Gdybyśmy zostali z tym sami, bylibyśmy skazani na porażkę – przyznał.
Mówił też o odkupieńczym bólu Chrystusa, który w każdej Eucharystii jest bólem celebransa. Zgoda na ten ból jest wypisana w sercu Matki Bożej. – Nasz brat uczył się z determinacją właśnie tej postawy – mówił biskup o oddaniu się ks. Wójtowicza w niewolę Maryi, co miało miejsce w Skrzatuszu w lutym 2017 roku. Pokorną ucieczkę pod Jej płaszcz kapłan zakończył wówczas słowami "Totus Tuus".
– Gdy tak stoi się przy ołtarzu, to zrozumiałe, że ks. Wojciech skończył swe życie na rekolekcjach. Teraz będzie je na głosił zupełnie inaczej – podsumował bp Dajczak.
Ostatnia stacja obrzędów pogrzebu miała miejsce na cmentarzu komunalnym.
Czytaj także: