„Wzywam policję do zachowania powściągliwości. Wraz ze wszystkimi mieszkańcami naszego miasta jestem przerażony jej brutalnością wobec studentów” – powiedział bp Joseph Ha. Tak hierarcha skomentował ostatnie ataki sił porządkowych na członków społeczności akademickiej w Hongkongu.
Od czerwca w Hongkongu trwają prodemokratyczne protesty. Według agencji Asia News, po niezwykle brutalnej interwencji policji na Uniwersytecie Chińskim, zamieszki rozprzestrzeniają się po całym mieście. „Brutalność policji nakręca tylko kolejne protesty, przemoc przekroczyła już granice zdrowego rozsądku” – napisał na Facebooku jeden z wykładowców uniwersytetu. Nic nie wskazuje na to, żeby miała ustać. Wczoraj Sąd Najwyższy w Hongkongu odrzucił wniosek uczelni, które prosiły o orzeczenie zakazu wstępu policji na teren miasteczka akademickiego bez zgody władz uniwersyteckich.
Jak do tej pory podczas starć rannych zostało ponad 80 osób, kilka bardzo poważnie. Protestujący rzucali koktajle Mołotowa, a funkcjonariusze odpowiadali gazem łzawiącym, gumowymi kulami i armatkami wodnymi. „Życie to najcenniejszy dar, drodzy studenci, niech wasze bezpieczeństwo będzie dla was priorytetem” – napisał biskup pomocniczy tego miasta Joseph Ha.
Na kryzys w Hongkongu zareagował też arcybiskup stolicy Japonii. Zaapelował on do wszystkich o powściągliwość. „Wiadomości o ostatnich incydentach – napisał na Facebooku abp Isao Kikuchi – są szokujące i jest mi bardzo przykro, że przeciwko młodzieży została użyta tak gwałtowna przemoc. Błagam rząd Hongkongu, aby nie używał nadmiernej siły do tłumienia demonstracji”.
Zdaniem społeczności akademickiej nic nie usprawiedliwia brutalności sił porządkowych. „Nie było żadnych zamieszek, ataków na funkcjonariuszy, żadnych zakłóceń porządku ani masowych zgromadzeń przed przybyciem policji. To właśnie z powodu jej inwazji zebraliśmy się, aby bronić kampusu” – twierdzą studenci.