Odprawiona 21 września 2019 roku, podczas rekolekcji Gościa Niedzielnego w Brennej.
Są wydarzenia szczególnie bulwersujące lub wstrząsające, o których jednak milczeć nie wolno. Choć miewają negatywnych bohaterów, nie powinniśmy zapominać, że oni też mają matki, braci, przyjaciół. Bywa, że ich najbliżsi cierpią tak samo albo bardziej z powodu medialnej wrzawy. Czy nie pomnażamy liczby ofiar, pisząc czy mówiąc o sprawie bez taktu?
Maryjo, Ty nam pomóż zachować wyczucie i rozwagę przy relacjonowaniu najtrudniejszych tematów.
Szymon mógł przypuszczać, że skazaniec został oskarżony słusznie. Nie znał Go. W najlepszym przypadku nie chciał mieć z Nim nic wspólnego. Ale pomaga. Przymuszony czy nie – widzi w Nim człowieka w fatalnej sytuacji. Prawidłowy odruch to pomoc, a nie chęć pogrążenia, kopania leżącego. Zawsze tak mamy?
Panie Jezu, pomóż nam najpierw widzieć krzywdę człowieka, a nie jego ewentualne przewinienia.
Scena z Weroniką to pytanie o współczucie w moim sercu i odwagę niesienia pomocy. Dla kogo mamy współczucie? A od kogo się odwracamy? Czy mamy odwagę przyznać się do tych, którzy przez większość są upokarzani i spisani na straty? Za kim ostatnio się ujęliśmy, nawet za cenę własnej reputacji?
Panie Jezu, pokaż nam te momenty, kiedy warto nawet stracić twarz dla zachowania przyzwoitości.
Nawet jeśli wybaczymy komuś pierwszy błąd, z drugim jest już trudniej. Ile razy mam wybaczać? Ile razy upadam przez to, że nie wybaczam? A czy czasem nie liczę skrycie, że ktoś popełni ten sam błąd jeszcze raz, żeby potwierdzić moją rację? I czy to sprawia, że poczuję się lepiej sam ze sobą?
Panie Jezu, pomóż, żebym nie czekał na cudze potknięcia, ale skupiał się na własnych.