Kwota, jaką muszą zdobyć parafianie z osiedla Polskich Skrzydeł na remont dachu kościoła, jest spora. To 540 tys. zł. 200 tys. udało się już zebrać. Każdy, kto zechce pomóc, może dołączyć do parafialnej zabawy "Dach z serca", która odbędzie się w sobotę od 14.00 do 18.30.
- Ujawniły się talenty, o których mało kto z nas wiedział. Jedna pani poprowadzi warsztaty malowania kamieni, ktoś inny zajmie się kącikiem dla dzieci, malowaniem twarzy, zaplataniem warkoczyków - opowiada Ewa Turkowska. - Będzie kiermasz przeczytanej książki, będą tańce, sprawnościowe konkursy rodzinne i sportowe, występy klaunów, wielkie bańki mydlane, fotobudka. Grupa pań zajmie się kulinariami. Aż 40 z tych, które dotychczas piekły ciasto na niedziele w poszczególne miesiące, zdeklarowały, że przyniosą swoje wypieki także na festyn. Będą przysmaki z grilla, chleb ze smalcem i ogórkiem; będzie i wata cukrowa, którą najprawdopodobniej zajmie się nią ksiądz proboszcz.
Każda parafialna wspólnota będzie miała pięć minut, by się zaprezentować przed wszystkimi.
W kościelnym korytarzu stanęło pudło, do którego można przynosić domowe przetwory i fanty na konkurs z nagrodami za zakup cegiełek, czyli… "dachówek". - Wiele firm i osób prywatnych już włączyło się w organizację festynu. Poważny finansowy zastrzyk dostaliśmy od firmy Passerotti, tort ofiarowała nam cukiernia Colette, vouchery na zabiegi kosmetyczne - salon Diament - relacjonują księża. – Będzie można licytować ikonę Eleusa pani Oli Dzień, wykonaną specjalnie na ten dzień, swoje prace ofiarują także uczennice szkoły plastycznej.
Wśród festynowych gości, zaprzyjaźnionych mocno z parafią, będą m.in. zespół regionalny "Jasieniczanka" oraz bryczka Piotra Ryszki z Wapienicy, którą będzie można przejechać się ulicami osiedla. Także pan Ryszka gwarantuje pyszną grochówkę dla wszystkich.
- Serdecznie zapraszamy wszystkich ludzi dobrej woli. Każdego, kto chce spędzić ten czas z nami, kto czuje się związany z naszą parafią, z naszym kościołem i chce nam pomóc w remoncie dachu - mówią duszpasterze, dodając, że swoje zaproszenie do wspólnej integracji kierują także do parafian z żywieckiej konkatedry. Bardzo hojnie wsparli ich remont, kiedy ks. Leśniak w jedną z niedziel głosił tam kazania. - Wziąłem wzór z naszego patrona, św. Pawła, który także jeździł do wspólnot, w których pracował, a oni go wspierali. Nie zawiodłem się. Podobnie, jak i na św. Józefie, któremu powierzam szczególnie ten dach - dodał.
Cegiełki czyli dachówki czekają na dobroczyńców!A parafianie, jeden przez drugiego, potrafią opowiadać, czemu tak bardzo zaangażowali się w zbieranie pieniędzy na jego remont.
Ewa Turkowska doskonale pamięta początki parafii. Potem oazę, swój ślub, chrzest i Pierwszą Komunię Świętą syna. A jeszcze lepiej pamięta wiele godzin na budowie i… wyjmowanie gwoździ z desek. - Choć się przeprowadziliśmy, ten kościół jest naszym domem. Z nim się zżyłam, tu jestem u siebie - mówi.
- Przeprowadziliśmy się do tej parafii 10 lat temu. Wcześniej mieszkaliśmy po sąsiedzku, na osiedlu Wojska Polskiego. Tam zostały ochrzczone nasze dzieci. Ale z tą parafią mocno związał się mój mąż. Kiedy zdał maturę, dziękczynnie przychodził tutaj i kopał rowy pod budowę - opowiada Katarzyna Głogowska. - Ja się związałam z tym miejscem w jedną sobotę, kiedy sąsiadka dała mi znać, że tu jest taki zwyczaj, że mieszkańcy poszczególnych ulic sprzątają kościół. Od tamtego sprzątania poczułam, że to także mój dom. Nasz 10-letni syn Stasiu nie wyobraża sobie dnia, żeby tu nie służyć na Mszy. W wakacje był zły, że wyjeżdża i będzie miał taką przerwę - dodaje.
Rodzina Aleksandry Dzień stała się tutaj parafianami 17 lat temu. - Wybieraliśmy mieszkanie. Pokazano nam dwa. Z jednego popatrzyłam przez okno i zobaczyłam, że mamy widok dokładnie na ołtarz. Od razu powiedziałam: wybieramy to!
Przy tym ołtarzu dziś znajdują się dwa szczególne dary Aleksandry - namalowane przez nią ikony Jezusa Pantokratora i Matki Bożej. Dekoracja kościoła i redakcja gazetki dla dzieci to także jej sprawa.
W parafii i przy budowie kościoła od początku była także rodzina Elżbiety Jagieły. - Mąż murował, a kuzynka z mężem pomagali w instalacji ogrzewania podłogowego. Dziś nasze dzieci są lektorami, a ja śpiewam w chórze i scholi.