Grupa numer jeden, 28. Pieszej Pielgrzymki Bielsko-Żywieckiej, wkraczała na Jasną Górę jako ostatnia z dziewięciu hałcnowskich. Wśród pielgrzymów w oczy rzucała się biała ślubna suknia Justyny Sadlik z Rybarzowic i elegancki garnitur jej męża Macieja.
Ona szła na Jasną Górę po raz ósmy, on - po raz czwarty. Rzecz jasna nie bez przyczyny takie właśnie stroje założyli na dzień wejścia na Jasną Górę. Nieco ponad dwa miesiące wcześniej, 1 czerwca tego roku, przed Panem Bogiem przyrzekli sobie wzajemnie miłość, wierność, uczciwość małżeńską i że nie opuszczą siebie aż do śmierci. Ta pielgrzymka była ich pierwszą małżeńską.
- Pielgrzymka połączyła nasze drogi pięć lat temu - zaczyna opowieść Maciej. - Żona szła po raz czwarty, ja byłem pielgrzymkowym nowicjuszem. Znaliśmy się z widzenia, bo z jednej wsi jesteśmy. Ale jakoś tak wcześniej nigdy nie było okazji, żeby pogadać. Rzuciłem się na głęboką wodę - byłem sam, nic o pielgrzymowaniu nie wiedziałem, a Justyna była jedyną osobą, jaką tam znałem. Pomyślałem, że podejdę, pogadam, może się dowiem, jak to wszystko wygląda. Pogadaliśmy, powspominaliśmy dawne czasy - bo oboje razem chodziliśmy do przedszkola i… Tak jakoś się potoczyło, że po roku szliśmy już jako para, w zeszłym roku jako narzeczeństwo, a teraz możemy dziękować, że idziemy jako małżeństwo. Co roku jakiś awans był w naszym związku - śmieje się młody mąż.
Justyna i Maciej Sadlikowie z bp. Piotrem Gregerem na Jasnej Górze.- Od początku to było takie wspólne wspieranie się w drodze. Małe gesty, małe słowa, jakieś muśniecie ręki - opowiadają. - Dużo nam dało to, że Pan Bóg, wiara, są w naszym życiu najważniejsze. Połączył nas wspólny cel - On i Jasna Góra.
- Urzekł mnie uśmiech Justyny, jej oczy i... religijność. W tych czasach to ewenement, taka rzadkość, która powinna być normalnością. Pozostaje nadzieja, że przyjdzie czas, że kiedyś znowu będzie to normalnością - zaznacza Maciek.
Szli w pierwszej grupie pielgrzymów hałcnowskich. Pobrali się 1 czerwca.- Kiedy poznawałam Maćka, przekonywałam się, że zawsze mogę na niego liczyć, że jest dla mnie dużym wsparciem w każdej sytuacji, zwłaszcza takiej, kiedy panikuję. Jak coś złego się dzieje, Maciek zawsze potrafi mnie ogarnąć i wtedy wszystko znów jest w porządku - dodaje Justyna.
Uśmiechają się, że tak dobrze, jak w czasie tej pielgrzymki nie szło się im jeszcze nigdy. - Nie wiemy dlaczego. Może dlatego, że jesteśmy razem? - śmieją się. - Pogoda była świetna, przyszły lekkie kontuzje, ale doszliśmy na Jasną Górę spokojnie - mówią, a Maciej jeszcze uzupełnia: - Trzeciego dnia Justyna miała lekki kryzys, ale starałem się ją wspierać i jakoś wspólnymi siłami doczłapaliśmy razem. Ja z kolei taki lekki kryzys miałem dziś rano - jest 1:1, bo to Justyna mnie dziś wspierała!