Niedawny pożar katedry Notre Dame w Paryżu zwrócił uwagę na stan zabezpieczeń przeciwpożarowych w zabytkowych małopolskich budynkach sakralnych. Są one nieźle chronione.
Pod szczególną ochroną jest katedra wawelska, mimo że... nie ma w niej czujników przeciwpożarowych. - Zbyt często uruchamiałby je dym z kadzideł używanych w trakcie nabożeństw. O ochronę przeciwpożarową troszczymy się jednak cały czas. Sklepienie świątyni od kilku lat chroni warstwa pianki z tworzywa sztucznego. Rozlewana pod ciśnieniem przylega ściśle do sklepienia. W razie pożaru, który mógłby pojawić się na strychu, może przez kilka godzin tamować jego rozprzestrzenienie się do wnętrza - tłumaczy ks. prał. Zdzisław Sochacki, proboszcz parafii katedralnej.
Na noc w katedrze wyłącza się prąd, aby nie doszło do zwarcia instalacji elektrycznej. Każdej nocy jeden z pracowników ma również dyżur przy monitoringu telewizyjnym. Po nabożeństwach, podczas których palone są świece, sprawdza się dokładnie, czy przypadkiem nie został gdzieś tlący się ogarek. Pomieszczenia kościelne na Wawelu - katedra, Muzeum Katedralne, Archiwum Kapitulne oraz pracownia tkanin - są wyposażone w gaśnice, agregaty i koce gaśnicze. Dodatkowo muzeum posiada system czujników przeciwpożarowych oraz alarmowy system łączności ze strażą. Regularnie odbywa się kontrola sprzętu. Organizowane są kursy przeciwpożarowe dla pracowników.
Dwa lata temu opracowano także precyzyjny plan ewakuacji katedry w przypadku zagrożenia pożarowego. - Jako pierwsze mają być ewakuowane osoby znajdujące się wewnątrz katedry - uczestnicy nabożeństw lub turyści. Potem zaś przyszedłby czas na wyniesienie Najświętszego Sakramentu, relikwii św. Stanisława i św. Jadwigi oraz zabytków ze skarbca katedralnego - opowiada ks. Sochacki.
Co dwa lata na Wawelu organizowane są również ćwiczenia strażackie. Ostatnie odbyło się 16 kwietnia. Najpierw drużyny strażaków poznają topografię katedry, łącznie z umiejscowieniem wyłączników prądu i hydrantów. - Zaglądają wtedy do każdego kąta, także na strych, wieże i do podziemi, przechodzą drogami ewakuacyjnymi - mówi ks. Sochacki. Potem ćwiczy się także walkę z symulowanym pożarem.
Pod stałym nadzorem jest także krakowski kościół Mariacki. Pilnują go m.in. strażacy, wygrywający hejnał z wieży. - W nawach, na wieżach oraz poddaszach zamontowaliśmy 300 detektorów - wykrywaczy zagrożenia. Nasze systemy są bezpośrednio połączone z dyżurnym Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie. Strażacy w razie zagrożenia mogą pojawić się przy świątyni w ciągu 3 minut - wyjaśnia ks. dr Dariusz Raś, archiprezbiter parafii Mariackiej. Dodatkowym zabezpieczeniem są także hydranty wewnątrz i na zewnątrz bazyliki oraz podręczny sprzęt gaśniczy, w tym 70 gaśnic.
Także w innych zabytkowych świątyniach krakowskich, m.in. u dominikanów i franciszkanów, zamontowane są czujniki przeciwpożarowe.
Najbardziej narażone na pożary są świątynie drewniane; otaczane są więc największą troską przeciwpożarową. Służy temu m.in. stworzony przez archidiecezję krakowską w 2006 r. program "Tarcza". Dzięki niemu kilkadziesiąt cennych drewnianych kościołów wyposażono m.in. w czujniki przeciwdymne oraz zainstalowany i opatentowany przez krakowską firmę Supo Cerber system FOG, wytwarzający mgłę wodną, która w razie zagrożenia zahamuje rozprzestrzenianie się ognia. Montaż sfinansowano dzięki kilku milionom złotych z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Wodna "Tarcza" chroni m.in. kościoły w Dębnie Podhalańskim, Lachowicach, Modlnicy Wielkiej, Mogile, Spytkowicach, Trzemeśni, Wieliczce, Wiśniowej, Zakopanem i Zatorze.
Małopolskie świątynie płonęły wielokrotnie, m.in. podczas wojen i wielkiego pożaru Krakowa w 1850 roku. W 1977 r. ogień zniszczył z kolei albertyńską pustelnię i kaplicę na zakopiańskich Kalatówkach. W ciągu ostatnich 20 lat spaliły się także drewniane kościoły na Woli Justowskiej i w Niedźwiedziu. W 2011 r. ogień strawił część zabytkowego klasztoru ojców bernardynów w Alwerni.
Czytaj także: