Gdy papież Franciszek oficjalnie ogłosił, gdzie w 2022 r. odbędą się następne ŚDM, młodzież archidiecezji krakowskiej zapewniała, że już dziś zaczyna przygotowania do tego wydarzenia.
Uczestnicy "Panamy w Krakowie" tę decyzję Ojca Świętego przyjęli z radością, gromkimi brawami.
- Podczas ŚDM Kraków 2016 byłyśmy wolontariuszkami w naszej parafii w Palczy, pomagałyśmy też w Harbutowicach, a pod oknem papieskim czekałyśmy na Ojca Świętego Franciszka aż 5 godzin. Gdy wyszedł do wiernych, czułyśmy ogromną radość i wzruszenie. Kiedy dowiedziałyśmy się, że będzie organizowana Panama w Krakowie, chciałyśmy przyjechać, by przeznaczyć ten czas na spotkanie z Bogiem i przemyślenie wielu spraw. Udało się, a do wyjazdu do Lizbony już zaczynamy się przygotowywać - od jutra! - zapewniają Bernadetta i Kamila.
Również Agata, Klaudia i Ola mówią, że bardzo chciałyby jechać. Zgodnie przekonują też, iż czas spędzony na "Panamie w Krakowie" był dla nich bardzo owocny, ponieważ udało im się tu przeżyć miniŚDM w łączności z młodymi z całego świata - w radości i słuchając tego, co przekazywał papież Franciszek.
- Serce mówi, że chciałoby jechać do Portugalii, ale rozum i życie zdecydują, czy uda się to wykonać - wyznaje z kolei Grażyna, która ze wzruszeniem wspomina udział w ŚDM Kraków 2016. - To był czas intensywnego doświadczania wspólnoty Kościoła i radości z przeżywania wiary. Czas potrzebny na to, by prawdziwie spotkać się z Bogiem, a nie wciskać tego spotkania pomiędzy setki codziennych obowiązków - opowiada.
Wcześniej, przed wspólnym oglądaniem transmisji Mszy Rozesłania, której w Panamie przewodniczył Ojciec Święty, uczestnicy "Panamy w Krakowie" po Mszy św. w sanktuarium św. Jana Pawła II wysłuchali świadectw dotyczących wolontariuszki Światowych Dni Młodzieży i wolontariuszki misyjnej Heleny Kmieć. 24 stycznia minęła bowiem druga rocznica jej tragicznej śmierci podczas misji w Boliwii. Wspomnieniami o niej podzieli się jej przyjaciele z Wolontariatu Misyjnego Salvator, jak również wujek - bp Jan Zając. Przytoczone zostały też słowa jej mamy oraz siostry, Teresy.
- Była zwyczajna choć niezwyczajna, a jej życie było piękne i inspirujące do tego, by żyć w przyjaźni z Bogiem. Jak każdy z nas miała swoje słabości, ale siłę i duchowe akumulatory ładowała, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. (…) Nie spała wręcz, tylko ciągle coś robiła i śmiała się, że szkoda, że doba nie ma 48 godzin, bo mogłaby zrobić o wiele więcej niż w ciągu 24 godzin - mówili wolontariusze WMS, dodając, że Helenka bardzo lubiła ludzi i lgnęła do nich nieustannie, będąc dla wszystkich „przytulajką”.
- Jej przygoda z WMS zaczęła się od wycieczki rowerowej, na którą pojechała z tatą. Gdy ją zobaczyliśmy, pierwszą myślą było to, że jest taka drobna i delikatna. Gdy jednak zaczęła śpiewać swoim operowym głosem, wszystkim opadły szczęki. Rzeczywiście, była drobna, ale była też harda dzięki swojej relacji z Bogiem - przekonywali. Zapewniali również, że choć Helena zmarła, mając niespełna 26 lat, to jej misja na śmierci się nie kończy. Trwa nadal, a dziewczyna żyje w sercach tych, którzy ją znali i kochali.
- Warto było spędzić tę ostatnią dobę w sanktuarium św. Jana Pawła II. To był dobry czas. Po raz pierwszy odczułam, czym są ŚDM, 2,5 roku temu, gdy byłam wolontariuszką w mojej parafii w Wiśniowej, a teraz znów to czuję. Do Portugalii chciałabym jechać, jednak ze względu na to, że jestem osobą niepełnosprawną, raczej nie dam rady. Będę się jednak również łączyć duchowo z pielgrzymami - zapewnia Ela.
Z uczestnictwa w krakowskim wydarzeniu cieszą też Iza i Sandra. Dla Sandry jest to o tyle szczególny czas, że właśnie podjęła decyzję o wstąpieniu do zakonu. - Podczas "Panamy w Krakowie" chciałam odkryć swoje powołanie. Udało się! - wyznaje dziewczyna.