Asystent Pawła Adamowicza, który w niedzielę zasłabł po ataku nożownika na prezydenta Gdańska, wyszedł już ze szpitala - wynika z nieoficjalnych źródeł PAP. Po zbadaniu lekarze zdecydowali o zwolnieniu go do domu.
Ze źródeł zbliżonych do magistratu wynika, że asystent miał w niedzielę trafić do szpitala - innego niż prezydent Adamowicz. Po zbadaniu przez lekarzy został w poniedziałek zwolniony do domu. Nie potwierdziły się medialne spekulacje w tej sprawie, jakoby miał doznać ataku serca.
"Nie był raniony, potrzebuje chwili głębszego odpoczynku, stan jest stabilny i dobry. Proszę o niepodejmowanie prób kontaktu i pozwolenie na szybki powrót do pełni sił. Michał, czekamy na Ciebie" - napisał wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk w niedzielę wieczorem na jednym z portali społecznościowych.
Prezydent Adamowicz był operowany, po tym, jak został zaatakowany nożem przez 27-letniego mężczyznę podczas gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W poniedziałek w nocy doktor Tomasz Stefaniak, dyrektor ds. lecznictwa Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku poinformował - po pięciogodzinnej operacji Adamowicza - że pacjent żyje, ale jest w bardzo ciężkim stanie. "Urazy były bardzo ciężkie, poważna rana serca, rana przepony, rany narządów wewnątrz jamy brzusznej" - powiedział lekarz. "Bardzo prosimy, żebyście państwo wspierali pacjenta i żebyście modlili się za niego" - zaznaczył. "O wszystkim zdecydują najbliższe godziny" - dodał chirurg. W trakcie operacji prezydentowi przetoczono 41 jednostek krwi.
"Pan prezydent Adamowicz jest podłączony do aparatury, jest w bardzo ciężkim stanie, a rokowanie co do (jego) życia i zdrowia jest niepewne. Wszyscy czekają na to, aż stan homeostazy organizmu wróci do normy" - powiedział PAP Dyrektor Wydziału Zdrowia Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego w Gdańsku lek. med. Jerzy Karpiński. Dodał, że prezydent Gdańska stracił ogromną ilość krwi, co powoduje niedotlenienie całego organizmu.
"Chirurdzy zaopatrzyli pana prezydenta, zrobili wszystko, co trzeba. Niedotlenienie całego organizmu, uszkodzenie wszystkich tkanek z tego powodu (utraty krwi - PAP) powoduje, że trzeba czekać i mieć nadzieję. Pan prezydent jest stosunkowo młodym, zdrowym człowiekiem - bez obciążeń. Trzeba mieć nadzieję, że jego organizm poradzi sobie z tym wszystkim, a jego stan zdrowia wróci do normy" - powiedział Karpiński.
W jego ocenie, najważniejsze będzie najbliższych kilkanaście, może dwadzieścia godzin. "Po tym czasie powinniśmy wiedzieć, jak ta sytuacja wygląda" - dodał.