W Słupsku pożegnano zmarłą 8 grudnia słupszczankę Jolantę Szczypińską. W ceremonii wzięli udział najwyżsi rangą urzędnicy państwowi na czele z prezydentem RP Andrzejem Dudą.
Obecni byli również premier Mateusz Morawiecki oraz partyjni koledzy Jolanty Szczypińskiej, w tym prezes PiS Jarosław Kaczyński, przedstawiciele parlamentu, związków zawodowych.
Uroczystości rozpoczęły się Mszą św. sprawowaną w kościele Mariackim pod przewodnictwem ordynariusza koszalińsko-kołobrzeskiego bp. Edwarda Dajczaka.
Wartę przy trumnie zaciągnęła Straż Marszałkowska oraz Wojsko Polskie.
Na wstępie ceremonii Prezydent RP Andrzej Duda nadał pośmiertnie Jolancie Szczypińskiej krzyż komandorski z gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski - za wybitne osiągnięcia podejmowane z pożytkiem dla kraju w działalności państwowej i publicznej, za działalność na rzecz przemian demokratycznych w Polsce. Order odebrała z rąk prezydenta przyjaciółka zmarłej Barbara Szczepańska.
Prezydent Duda podkreślił w przemówieniu wagę powołania do służby drugiemu człowiekowi, Bogu i ojczyźnie, jakim wykazywała się zmarła pielęgniarka, działaczka społeczna i polityczna, a któremu była wierna od młodości, za co w czasach komunizmu doświadczyła prześladowań, bicia, aresztowania. - Nigdy się nie ugięła. Zawsze robiła swoje: to, co uważała za ważne, stosowne i potrzebne - mówił prezydent o zawodzie pielęgniarki, działalności w "Solidarności" służby zdrowia, a potem aktywności politycznej.
Prezydent wskazał na charakteryzującą zmarłą posłankę odwagę, jaką wykazywała w "Solidarności", w obliczu choroby i śmierci. - Odwagę i godność zachowała do samego końca. Niektórzy czasem nawet mówili, że brała sprawy zbyt poważnie. Ale pani poseł Jola brała poważnie te sprawy, które były poważne i wymagały powagi. I była nieustępliwa, w dziele, którego się podjęła i pomocy drugiemu człowiekowi - powiedział.
Rozpoczynając Mszę św. bp Edward Dajczak zwrócił uwagę na czas przeszły stosowany, gdy mowa o zmarłych. - Ale w tej chwili Chrystus przenosi nas w rzeczywistość, która nie jest w czasie przeszłym - stwierdził i odnosząc się do śp. Jolanty Szczypińskiej, której ciało obecne było podczas kościelnej liturgii, kontynuował: - Jest. Jest w ramionach Ojca. Jest tą, którą pierwszy Zmartwychwstały przygarnia na wieki. Jest. Nic się nie skończyło. To jest wymiar tej świątyni, tego ołtarza, tej chwili.
Homilię wygłosił przyjaciel śp. Jolanty Szczypińskiej z czasów młodości ks. dr Dariusz Jastrząb. Kapłan wskazał na drogę życia zmarłej jako na mającą swój cel pielgrzymkę, której "nie można pomylić ze szwędaniem się po bezdrożach". - Odczytywanie swego życia jako pielgrzymiego szlaku u śp. Jolanty brało początek ze zderzenia się z twardą bryłą życia w pozbawionej wolności Polsce, z trudu zmagania się z przeciwnościami - ocenił.
Kaznodzieja podkreślił, że jej życiowe wędrowanie miało kierunek ku człowiekowi, widoczny w zawodzie pielęgniarki realizowanym w szpitalu i na pielgrzymkach pieszych. - To był jakby nowicjat na drodze duchowego dojrzewania w wierze i w człowieczeństwie - mówił ks. Jastrząb. - Potem kiedy stała się posłem na Sejm, napotkała na swej drodze pielgrzymiej ludzi ze skręconymi już nie kostkami, ale bardzo często... duszami. Nie chodziło już wtedy o rozmasowanie pątnikom mięśni. Ona zaczęła klękać na wzór Jezusa Chrystusa, odkrywając prawdę o miłości posługującej. Jej pielgrzymowanie w wierze było drogą przez codzienność.
Przed zakończeniem ceremonii w kościele Mariackim pożegnał śp. Jolantę Szczypińską jej przyjaciel prezes Jarosław Kaczyński. - Jola nie zgodziła się, by jej życie zostało zdeterminowane poprzez miejsce urodzenia, przez różnego rodzaju społeczne ograniczenia - powiedział. - Wybrała dla tej niezgody najlepszą drogę. to była droga walki o dobro. O dobro ojczyzny, ludzi, o sprawiedliwość, o to, by Polska była lepsza.
Prezes wskazał na "twardą" postawę prospołeczną śp. Jolanty Szczypińskiej, która do ostatnich dni, gdy tylko była w stanie działać lub choćby rozmawiać, "nie schodziła z posterunku". - Ale jednocześnie była osobą wesołą, pełną życia, której nadzieję dawała wiara w Boga - wspominał, dodając, że właściwy sobie uśmiech zachowała na twarzy także po śmierci.
Zmarłą posłankę wspomniała również minister Elżbieta Witek, obecna przy niej w ostatnich miesiącach choroby. Zaświadczyła o jej drodze do Boga, w której wzmacniał ją zawsze obecny w jej dłoni różaniec. A także o sile czerpanej z obecności przyjaciół, także spośród ludzi ze świata polityki. I o ostatnich dniach choroby. - Chociaż ta choroba cię, Jolu, pokonała, to jednocześnie dałaś się pokonać w sposób piękny - powiedziała E. Witek zwracając się do przyjaciółki, która swoim umieraniem dała jej "wielką lekcję". - Umierałaś po cichu, spokojnie, o nic się nie upominałaś, o nic nie prosiłaś, umierałaś pogodzona z ludźmi i Bogiem. Przyjęłaś wszystkie sakramenty.
Odczytano również list pożegnalny przysłany przez metropolitę gdańskiego abp. Sławoja Leszka Głódzia.
Po Eucharystii kondukt żałobny odprowadził doczesne szczątki Jolanty Szczypińskiej na cmentarz komunalny.