Był górnikiem kopalni "Wujek". Za protest przeciw wprowadzeniu stanu wojennego spędził blisko 1,5 roku za kratami.
Jerzy Wartak zmarł w nocy z z 10 na 11 grudnia 2018 r. w szpitalu w Katowicach-Ochojcu. Kilka dni wcześniej doznał wylewu. Miał 71 lat.
W grudniu 1981 r. był w komitecie strajkowym na "Wujku" i uczestniczył w negocjacjach z dyrekcją. Po dokonanej przez milicję masakrze górników został aresztowany i skazany. Siedział w areszcie w Katowicach, w więzieniach w Raciborzu, Strzelcach i Kłodzku. Miał tam tkwić aż 3,5 roku, ale z powodu wizyty Jana Pawła II w Polsce wypuszczono go po roku i pięciu miesiącach.
Choć był traktowany łagodniej niż kryminaliści, to i tak zaliczył tam tydzień „kabaryny”, czyli karnej celi. To była bardzo mała i niezwykle zapleśniała cela w piwnicy więzienia w Strzelcach, w której więźniom towarzyszył tylko szczur wychylający się z ustępu. Wartak trafił tam, bo strażnik oskarżył go o próbę przemycenia do celi jednej tabliczki czekolady. Pan Jerzy wdał się ze strażnikiem w dyskusję, a potem sobie z niego zażartował. To wystarczyło na tydzień kabaryny.
W 2005 r. pod wrażeniem testamentu Jana Pawła II wyszedł z propozycją napisania apelu o pojednanie z ludźmi, którzy byli zaangażowani we wprowadzenie stanu wojennego. - Jan Paweł II nigdy nie powiedział nikomu: „Jesteś zły!”. Każdym gestem mówił raczej: „Jesteś dobry, ale możesz być lepszy” - mówił pan Jerzy "Gościowi" w 2005 roku. - Pomyślałem sobie tak: A czy ja piszę swój testament? Kiedy mnie święty Piotr zapyta: „Coś ty robił synek na świecie?”, to co ja odpowiem? Że dorobiłech sie pynzyi? [emerytury - przypis redakcji]. Że siedziołech za wolność? To mało! - wyjaśniał.
Taki apel powstał. Podpisały się pod nim córki zabitych na "Wujku" górników, poszkodowani w czasie pacyfikacji, oraz związani z pracownikami kopalni księża Henryk Bolczyk i Paweł Buchta. Sygnatariusze listu jasno zadeklarowali, że wybaczają.
Po drugiej stronie odzew przyszedł tylko od generała Wojciecha Jaruzelskiego, który jednak podtrzymał swoją wersję, że stan wojenny był potrzebny. Większość sygnatariuszy apelu uznało, że generał usiłuje się wybielić przed społeczeństwem. Komentowali, że mu wybaczyli, ale nie zamierzają już więcej z nim rozmawiać. Jerzy Wartak szedł jednak z wyciągniętą ręką o krok dalej: spotykał się z generałem i publicznie mówił o szacunku do niego.
Od 2000 r. Jerzy Wartak był na emeryturze. Był oskarżycielem posiłkowym w procesie milicjantów, którzy strzelali na kopalni "Wujek".