Federalni prokuratorzy wystąpili w piątek do sądu o "znaczącą" karę więzienia dla byłego osobistego prawnika prezydenta Donalda Trumpa Michaela Cohena za przestępstwa podatkowe, składanie falszywych zeznań i wypłatę pieniędzy w zamian za milczenie aktorce filmów porno, która miała mieć romans z Trumpem.
Prokuratorzy podkreślili, że Cohen kierował się "osobistą chciwością" oraz, że "wielokrotnie wykorzystywał swoją władzę i wpływy do przestępczych celów".
Cohen przyznał się do tych zarzutów w sierpniu. O wysokości kary zadecyduje sędzia federalnego sądu okręgowego na nowojorskim Manhattanie William Pauley. Prokuratorzy są zdania, że Cohen powinien spędzić za kratkami 4 lata.
Zdaniem prokuratorów kara więzienia dla Cohena może być tylko nieznacznie złagodzona z uwagi na jego współpracę ze specjalnym prokuratorem Robertem Muellerem, który prowadzi śledztwo w sprawie tzw. "Russiagate", czyli zarzutów o kontakty między sztabem wyborczym Trumpa i przedstawicielami Kremla przed wyborami prezydenckimi w 2016 r.
Obrońcy Cohena wnieśli o uchylenie kary więzienia motywując to jego współpracą z Muellerem i prokuratorami w Nowym Jorku oraz tym, że wziął odpowiedzialność za swoje postęowanie.
Wyrok ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu, w środę.
Biuro prokuratora Muellera podkreśliło w opublikowanym komunikacie, że chociaż Cohen współpracował w kwestii "Russiagate", to jednak "rozmyślnie i z premedytacją" składał niezgodne z prawdą zeznania w Kongresie m. in. na temat planów budowy wieżowca Trump Tower w Moskwie.
Mueller oświadczył, że kłamstwa Cohena na temat tego projektu "miały istotne znaczenie" dla jego śledztwa w sprawie "Russiagate".
Podkreśla się, że sprawa Cohena, a także byłego szefa kampanii wyborczej Trumpa Paula Manaforta oskarżonego o składanie fałszywych zeznań, stają się coraz bardziej dotkliwym politycznym obciążeniem dla obecnego prezydenta.