Obchodząc Niedzielę Misyjną, obejmujemy naszych misjonarzy szczególną modlitwą.
Gdyby na mapie świata zaznaczyć punkty, gdzie posługiwali i pracują nadal nasi diecezjalni misjonarze, duchowni i świeccy, to takich miejsc byłoby naprawdę dużo i byłyby w najbardziej ekstremalnych miejscach. Dlaczego? Bo wszędzie tam są ludzie, którzy czekają na Boże słowo i posługę miłosierdzia. Każdy z misjonarzy, duchowny, zakonny czy świecki, wie, że jego zadaniem jest być świadkiem Chrystusa przez głoszone słowo, świadectwo życia i codzienną posługę potrzebującym.
Ziemia pełna konfliktów
Kraj: Papua Nowa Gwinea, misjonarz: Ks. Grzegorz Kasprzycki
- Misja w Bitokarze, gdzie posługuję od kilku lat, rozkwita we wszystkich wymiarach. Nie myślę tutaj tylko o papuańskich kwiatach, których nie powstydziłaby się w swojej kolekcji żadna polska kwiaciarka. To, co misjonarza napełnia radością, to zapach rozkwitającego ciągle życia chrześcijańskiego. W ostatnim czasie udało się tchnąć nowego ducha w Stowarzyszenie Kobiet Katolickich i Mężczyzn Katolickich, powstało kilka rozśpiewanych grup dzieciaków, które wędrują z figurą Maryi od wioski do wioski, a to tylko niektóre radości - zauważa ks. Grzegorz Kasprzycki. Jak opowiada, misyjna posługa wśród Papuasów nie jest usłana różami. Jednym z poważniejszych problemów są często wybuchające konflikty między wioskami czy plemionami, które niestety często przynoszą ofiary śmiertelne. - W ostatnim czasie na pograniczu mojej parafii wybuchły lokalne waśnie, których owocem była śmierć jednej osoby, kolejna została postrzelona, a jeszcze inna pocięta maczetą. Wiele osób w obawie przed utratą życia uciekło do sąsiednich wiosek. Spłonęły też kolejne domy i walka zaczęła się przenosić na sąsiednie wioski, gdzie schronili się uchodźcy. Znając papuańską pobożność maryjną i wiarę w słowo Boże, postanowiliśmy wybrać się z maryjną pielgrzymką do zwaśnionych stron - opowiada misjonarz. Pielgrzymka wyruszyła z dwóch parafii, do kapłanów dołączyły Siostry Matki Teresy z Kalkuty i duża grupa z Legionu Maryi i wielu innych parafian. - Mówiąc szczerze, gdy byliśmy już blisko, zacząłem się obawiać, co spotkamy na miejscu i jak zostaniemy przywitani. Wszystko złożyliśmy w ręce Maryi. Na miejscu czekali już na nas pielgrzymi z sąsiedniej parafii. Mieszkańcy wioski byli bardzo poruszeni naszym przybyciem i wdzięczni za naszą modlitwę. Przeciwnicy przystąpili do negocjacji dotyczących restytucji i pojednania. Razem z parafianami kontynuujemy naszą modlitwę różańcową o pokój - dodaje ks. Kasprzycki.
Obdarowane misjami
Kraj: Kuba, wolontariuszki misyjne: Małgorzata i Marta Kilarskie, świeckie wolontariuszki misyjne z parafii Klimontów
- Należymy do studenckiej grupy misyjnej i co roku staramy się „oddać” kawałek naszych wakacji na rzecz wolontariatu misyjnego. Dwa razy posługiwałyśmy na Ukrainie, gdzie wraz z przyjaciółmi zorganizowaliśmy kolonie dla dzieci z ubogich rodzin. Tego roku, w sierpniu, wyjechaliśmy na miesięczny wolontariat na Kubie. Zaprosiła nas tam siostra Beata, klaretynka posługująca od siedmiu lat na wschodzie wyspy w Guantanamo. Na miejscu czekało nas wiele różnych zadań. Podczas gdy ks. Wojtek (opiekun naszej grupy) prowadził katechezy w wioskach, my w tym czasie zajmowałyśmy się dziećmi, organizując im czas przepełniony tańcami, grami i zabawą. Pomagałyśmy też w biurze i w stołówkach prowadzonych przez kubańską Caritas - opowiada Małgorzata Kilarska. Jej siostra, opisując wolontariat na Kubie, podkreśla, że najcięższe jest zderzenie z realiami życia tamtejszego społeczeństwa. - Nasze pokolenie nie pamięta kolejek w sklepach czy kupowania „na kartki”, a to wszystko jest na Kubie. Przekonałyśmy się, jak to jest bardzo trudne, a czasem wręcz upokarzające dla tamtych ludzi. Okazuje się, że pomimo to wiele osób jest bardzo wrażliwych na potrzeby innych. Podziwiałam ludzi, którzy muszą przeżyć przez miesiąc, mając „z przydziału” 3 kg ryżu, niewiele fasoli i mięsa, a umieją się jeszcze tym podzielić z potrzebującymi. Wiele osób udostępniało nam swoje domu i kuchnie, gdzie gotowane były posiłki dla najbiedniejszych. Przebywanie w tych domach było dla nas pięknym, ubogacającym doświadczeniem, a widok wzruszonych oczu staruszki trzymającej w ręku obrazek Jezusa Miłosiernego i różańca z Polski - widokiem niezapomnianym. Choć na wolontariat jedziemy, aby dawać, to my w ostateczności stajemy się obdarowanymi - i to według nas jest piękno misji - dodaje Marta Kilarska.
Dobra rodzina, zdrowe społeczeństwo
Kraj: Botswana, misjonarz: ks. Mateusz Kusztyb
Posługuję na misji w wiosce Selebi-Phikwe we wschodniej Botswanie. Katolików jest bardzo mało, ale mimo to kilka osób uczestniczy zazwyczaj w codziennych nabożeństwach. Do moich obowiązków jako misjonarza należy właściwie wszystko. Od normalnej posługi kapłańskiej - aż do materialnego utrzymania misji. Pracuję wśród plemienia Tswana, które dominuje w całej Botswanie. Jednym z ważnych elementów w kulturze mieszkańców tego plemienia jest śmierć, a właściwie pogrzeb. Rodzina organizuje wtedy minimum tygodniowe obchody, które gromadzą okoliczną ludność na niekończącej się uczcie, przemowach oraz wieczornych śpiewach. Jeżeli umiera katolik, elementy pogrzebu kościelnego są wpisane w tradycyjne obrzędy pochówku - opowiada ks. Mateusz. Na jego misji działa także mała szkoła dla dzieci. Jego posługa misyjna obejmuje ludność rozsianą na obszarze ok. 100 km dookoła głównej misji. - Regularnie odwiedzam także mniejsze wioski, gdzie również znajdują się, zwykle bardzo małe, grupki katolików. Dużo czasu spędzam na odwiedzinach chorych. Na wioskach ludzie cenią sobie, jeśli misjonarzowi towarzyszą inni ludzie, którzy z okazji wizyty księdza z sakramentami śpiewają pobożne pieśni i tańczą przed domem - opowiada misjonarz. Podkreśla, że głównym problemem Botswany jest rozszerzająca się choroba AIDS. - Niestety prawdopodobnie ponad połowa moich parafian jest nosicielami wirusa HIV, co jest głównym problemem kraju oraz przyczyną wczesnej śmierci bardzo wielu parafian. W związku z tym najważniejszym tematem nauki w Kościele jest wartość rodziny i promocja pozostawania w stałych związkach przez mężczyzn i kobiety - podsumowuje ks. Mateusz Kusztyb.
Kształcimy misjonarzy
Kraj: Ekwador, misjonarz: ks. Wiesław Podgórski
Ten misjonarz posługuje na przedgórzu wysokich Andów. Topografia jego parafii przypomina nasze Bieszczady, a parafia jest rozciągnięta na bardzo dużym terytorium. Ekwador nawiedzany jest często przez trzęsienia ziemi. Ostatnio spowodowało ono znaczne zniszczenia na misyjnej placówce ks. Wiesława. - Po trzęsieniu ziemi dwie kaplice są odbudowywane w całości, a kilka z nich jest nadal remontowanych. Jeśli chodzi o duszpasterskie inicjatywy, to w tym roku nowością jest Ruch Juan XXIII, który organizuje rekolekcje dla młodzieży z całej archidiecezji na terenie naszej parafii. Oczekujemy około 400 osób. Poza tym prowadzimy rekolekcje dla dzieci idących do Pierwszej Komunii św. (ok. 250 dzieci) i bierzmowania (160 osób), szkolenia dla katechetów z całej parafii (ok. 200) oraz misje w poszczególnych wioskach, prowadzone przez katechetów - wymienia misjonarz. Jedną z ważnych inicjatyw w najbliższym czasie będzie wysłanie rodzimych misjonarzy świeckich na tereny Amazonii. - Zamierzamy wysłać grupy naszych misjonarzy-katechetów do Amazonii w styczniu. Już jedna taka misja miała miejsce i przyniosła owoce, tak we wspólnotach, które odwiedziliśmy (plemiona shuar i saraguro), jak również w osobach z naszej parafii, które uczestniczyły w zorganizowanych misjach. Z ciekawostek powiem, że będąc wśród Indian Shuar w tym roku pierwszy raz kosztowałem dużych soczystych larw palmowych. Będąc w gościnie, nie można odmówić, aby nie zranić uczuć zapraszającego. Plemię Indian Guarani nie uczestniczyło natomiast w zorganizowanej misji, gdyż właśnie w miesiącu tym wypadały im tradycyjne łowy. Wszyscy członkowie plemienia ruszyli w dżunglę, aby przez cały miesiąc polować - dodaje ks. Wiesław. W parafii stara się organizować niecodzienne atrakcje dla młodych. - Wśród zajęć sportowych oprócz ścianki wspinaczkowej domowej roboty oferujemy od tego roku minisiłownię. To przyciąga młodych, którym przy okazji można mówić o wartości dobrego, ewangelicznego życia - podkreśla misjonarz.