Przyszedłem ogień rzucić na ziemię. Łk 12,49
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».
Kocham Jezusa, ale żyję bez ślubu. Kocham Jezusa, ale nie chodzę do kościoła. Kocham Jezusa, ale żyję tak, jakby On nie istniał. Nie ma żadnego „ale”. Albo z Jezusem, albo przeciw Niemu. I dlatego jestem z Jezusem, choć moja żona mnie wyśmiewa, jakby była żoną Hioba. Jestem z Jezusem, choć moje dzieci z powodu lenistwa zagubiły wiarę. Jestem z Jezusem, choć w mojej pracy tylko ja przyznaję się do wiary. Jestem z Jezusem, bo chociaż się potykam i ponoszę klęskę, to jednak dbam o zbawienie mojej rodziny, a więc także siebie. Na dobre i złe, słońce i deszcz, grypę i nowotwór, sukces i porażkę – jestem z Jezusem. Warto.