Gdyby się ograniczyć tylko do przedstawienia życia dzisiejszego patrona, nie byłby to opis zbyt wylewny. Urodził się w Gielniowie około 1440 roku, choć rodzice byli ubogimi mieszczanami to skończył parafialną szkołę i trafił na studia do Akademii Krakowskiej. Tam poznał bernardynów i wstąpił do nich przyjmując imię Władysław.
Bł. Władysław z Gielniowa brewiarz.pl Gdyby się ograniczyć tylko do przedstawienia życia dzisiejszego patrona, nie byłby to opis zbyt wylewny. Urodził się w Gielniowie około 1440 roku, choć rodzice byli ubogimi mieszczanami to skończył parafialną szkołę i trafił na studia do Akademii Krakowskiej. Tam poznał bernardynów i wstąpił do nich przyjmując imię Władysław. Był przez lata prowincjałem czuwając na domami zakonnymi bernardynów w Polsce. Wymagał od przełożonych by w pierwszej kolejności zabezpieczali potrzeby zakonników. By bardziej niż o swoją wygodę dbali należycie o starych i chorych braci. I… no właśnie. Można by tak mnożyć wszystkie zarządzenia które wydał bł. Władysław z Gielniowa robiąc z niego sprawnego administratora, któremu leżał na sercu los współbraci. Można. Ale można też oddać mu głos i przekonać się wtedy, że był poetą. Że kochał Boga i język polski. I że z tej miłości zrodziły się kazania, pobożne pieśni, koronki, godzinki i inne nabożeństwa. Nie dość że wszystkie je pisał po polsku to jeszcze sam uczył ich swoich wiernych. Miały one pogłębiać w nich życie duchowe, zapoznawać z prawdami wiary i ostatecznie sprawiać, że wszyscy uczestnicy liturgii, a nie tylko ci którzy znają łacinę, bardziej ukochają Boże tajemnice, zwłaszcza osobę Jezusa Chrystusa i Jego święte imię. Bo bł. Władysław z Gielniowa ukochał imię Jezus. A skoro obiecałem że oddam mu dzisiaj głos to proszę bardzo : oto próbka jego poezji. "Jezu, zbawicielu ludzski, / Proszę ciebie człowiek grzeszny, / Daj mi dar świętej bojaźni, / Jen nie wypędza miłości. / Jezu, krolu miłościwy, / Nad grzeszniki lutościwy, / Daj mi dar wiernej lutości, / Bych opłakał moje złości. Jezu, rozdawca dobroci, / Jenże jeś studnia miłości, / Daj mi dar nauki prawej, / By rzeczy nie żądał marnej. /Jezu, sierdeczna słodkości, / Daj mi dar dusznej mocności, / Bych pokusy przewiciężył, / Mocnie tobie zawsze służył." Bł. Władysław z Gielniowa jak pisał tak też umarł. Czy wiecie państwo gdzie i jak to się stało? W 1504 roku został gwardianem przy kościele św. Anny w Warszawie. Tutaj umarł 4 maja 1505 roku w kilka tygodni po ekstazie, jaką przeżył podczas kazania w Wielki Piątek. Uniósł się wówczas na oczach tłumu wypełniającego świątynię w górę ponad ambonę i zaczął wołać: "Jezu, Jezu!".