Bułgarzy przegrali w Warnie z Polską 1:3 w ostatnim meczu fazy grupowej siatkarskich mistrzostw świata. Pierwszy set to był pogrom Bułgarów. Potem naszym nie szło już tak łatwo. Ale i tak wygrali swą grupę i awansowali do kolejnej rundy z kompletem punktów.
Polacy wyszli na parkiet w ustalonym już podczas tych mistrzostw podstawowym składzie: Drzyzga, Kurek, Kubiak, Szalpuk, Nowakowski, Kochanowski, Zatorski. (przy podwójnej zmianie pojawiali się Schulz i Łomacz). Nasi zaczęli idealnie - 5:8, potem 8:16. Skończyło się pogromem: 14:25. Ostaniu punkt Bartosz Kurek zdobył... pojedynczym blokiem! Wcześniej były trzy asy serwisowe Polaków, ani jednego Bułgarów; w bloku także przewaga Biało-Czerwonych (2:5).
W drugim secie Bułgarzy wyraźnie odżyli, a Polacy mieli problem z przyjęciem zagrywki. Nie zafunkcjonował też polski blok. Najpierw obie drużyny grały punkt za punkt, potem gospodarze zyskali niewielką, dwu-, trzypunktową przewagę. Odskoczyli nawet na pięć punktów. Przy stanie 23:19 na zagrywkę wszedł Jakub Kochanowski. Podobnie jak we wczorajszym meczu z Iranem Polacy zdobywali seryjnie punkty, w tym jeden asem serwisowym (sprawdzanym przy pomocy wideoweryfikacji). Tym razem jednak pogoń się nie udała i Bałkańczycy wygrali tę partię do 23.
Pierwsze trzy akcje trzeciego seta padły łupem Bułgarów. Zrobiło się nam jakoś nieprzyjemnie. Ale potem cztery punkty z rzędu zdobyli Polacy. Na wyróżnienie zasługuje akcja, w której Polacy przejęli przechodzącą piłkę, odbiór był jednocześnie wystawą, a atakujący Michał Kubiak huknął bez bloku obok stojących bezradnie gospodarzy. Potem była kolejna seria punktów dla Biało-Czerwonych przy zagrywce Kochanowskiego i na drugą przerwę techniczną Polacy zeszli przy siedmiopunktowym prowadzeniu! W końcówce Bułgarzy zredukowali tę przewagę do zaledwie dwóch punktów. Skończyło się jednak szczęśliwie dla naszych: 22:25. W tym momencie Polacy byli już pewni pierwszego miejsca w grupie.
W kolejnym secie naszym chodziło już tylko o to, by awansować do kolejnej rundy z kompletem punktów. Gra była nerwowa, szarpana. Mnóstwo błędów serwisowych w końcówce. Ale udało się: 23:25. Oczywiście, przy serwisie Jakuba Kochanowskiego!
Bułgaria - Polska 1:3 (15:25, 25:23, 22:25, 23:25)