Na początek przywołam Ewangelię z minionej niedzieli. Usłyszeliśmy opis uzdrowienia głuchoniemego. Przypomnę jedno tylko, ostatnie zdanie: "(…) rzekł do niego: Effatha, to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić".
I zafrapowała mnie kolejność, otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały. Najpierw uszy, potem język. Logika zgodna z naturą. Idąc tak od góry, najpierw rozum, potem uszy, poniżej język.
Nie wiem, czy Państwo, ale ja mam coraz to mocniejsze przekonanie, że tę naturalną hierarchię najpierw rozum, potem słuchanie, i dopiero mówienie przewróciliśmy do góry nogami i to dosłownie. Najpierw mówimy, potem co najwyżej słuchamy, a na końcu myślimy. Jesteśmy nie tylko świadkami, ale też adresatami, a nawet uczestnikami nadpodaży języka i słów, mówionych i pisanych na facebookach, i różnych innych twiterach.
A wszystko, czego jest i mamy w nadmiarze, za dużo musi tracić swoją wartość i coraz mniej kosztuje. I nie dotyczy to tylko towarów i rzeczy, ale słów także.
Odnoszę też takie wrażenie, że w tej zalewającej nas powodzi słów prym wiodą te złe adresowane i opisujące bliźnich. Jest takie łacińskie przysłowie: Zwierciadłem duszy jest mowa, jakie życie, taki język. A jeśli tak, to czas by już było bić na alarm, bo tylko słuchając tego, co mówimy o sobie nawzajem, publicznie i prywatnie pokazuje nam mało chwalebny obraz naszej duszy i życie wymagające pilnej naprawy. Więcej, śmiem twierdzić, że większość tych złych słów do bliźnich i o bliźnich jest nieprawdziwych, i nie rozminięciem się z prawdą, czy półprawdą, ale po prostu kłamstwem. Może więc warto przypomnieć sobie jeszcze jedno łacińskie przysłowie i zadedykować je wszystkim tak lekko i łatwo szafującym złym słowem o bliźnich: kłamca winien mieć dobrą pamięć.
W minioną sobotę przypadało takie malutkie święto, właściwie świątko, proklamowane 17 lat temu, a mam na myśli Dzień Dobrych Wiadomości. To pomysł środowiska artystyczno-literackiego Salonu 101. W proklamacji tego pomysłu czytamy tak: Powiadają, że żyjemy w upadku, zapaści, zacieraniu się wrażliwości moralnej, w czasach rozpadu społecznego. Czyż media nie dają nam takiego właśnie obrazu rzeczywistości? Dramat, sensacja, przemoc i patologia stały się ich głównym towarem. Odbiorcy są ciągle nienasyceni. Nienasyceni koszmarem. (…) Czyżby zapomnieli, że destrukcja i dramat to nie jest ostateczna i podstawowa wizja świata. To ostatnie zdanie odniosę też do bliźnich: Czyżbyśmy już naprawdę zapomnieli, że destrukcja i dramat to nie jest ostateczna i podstawowa wizja człowieka, bliźniego?
I w związku z tym przyszedł mi do głowy taki oto pomysł ogłoszenia, ustanowienia Dnia Dobrej Wiadomości o Bliźnim albo Dnia Dobrego Słowa o Bliźnim. Prawdę mówiąc jeden taki dzień w roku, to kropla w morzu, stu nie odważę się zaproponować, bo postanowienia muszą być realne do spełnienia, to może przynajmniej tydzień?
Co Państwo na to?< To złe mówienie o bliźnich zeszło już pod strzechy i obecne jest już przy różnych towarzyskich i rodzinnych spotkaniach. Najczęściej mniej więcej wygląda to tak. Ci spod znaku platwormersów źle o bliźnich pisiorach, ci spod znaku pisiorów źle o bliźnich platwormersach, no i jeszcze o czarnych. Ja broń Boże nie chcę powiedzieć, że nie ma takich, których postawa, zachowanie, język, sposób sprawowania urzędu nie wymagają krytyki, dezaprobaty, czy potępienia, i to słusznie. Ale też każdy z nas zna takich, których postawa, zachowanie, język, sposób sprawowania urzędu warte są nie tyle, że pochwały, ile po prostu zauważenia. I mam prośbę, jeśli już tak towarzysko się zakręcimy w tym złym opisie bliźnich, może warto z uczciwości powiedzieć i tak: a ja znam innego. Bo z całą pewnością znamy. Ja też znam innych pisiorów, innych platwormersów i czarnych, i się przyjaźnię.
Może jednak Dzień Dobrego Słowa o Bliźnim, to nie taki głupi pomysł? I na koniec warto przypomnieć i odnieść do siebie słowa św. Jakuba z jego listu. Bo one nie to, że nic nie straciły na aktualności, a swoją aktualnością wręcz porażają: Przy pomocy języka wielbimy Boga i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże. Z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak być nie może bracia moi”.