Urodzona w roku 1910 w Indiach dziewczynka. Dodatkowo sierota, oddana na wychowanie najpierw do dziadków, a następnie pod opiekę dość despotycznej ciotki.
Urodzona w roku 1910 w Indiach dziewczynka. Dodatkowo sierota, oddana na wychowanie najpierw do dziadków, a następnie pod opiekę dość despotycznej ciotki. Chorowita, cierpiąca na egzemę, od 13 roku życia, na skutek nieszczęśliwego wypadku, częściowo niepełnosprawna ruchowo. I do tego o ładnej twarzy. Tak, ja wiem, że w tej wyliczance kłód, jakie los rzucił pod nogi dzisiejszej patronki, jej urodę powinno odnotować się na plus. Ale przypominam, jesteśmy w Indiach na początku XX wieku - uroda dziewczynki jest cechą, która pozwala opiekunom wywindować cenę na rynku ofert matrymonialnych - im jest ładniejsza tym mniej ma do powiedzenia. Dlatego uroda może być potraktowana jako przeszkoda. W czym? Ano w tym, by pójść za głosem swojego serca i wstąpić do klasztoru. Na szczęście jednak dzisiejszej patronce nie zabrakło siły ducha i zdecydowania by zrealizować swoje największe marzenie. W wieku 17 lat zapukała więc do bramy klasztoru Klarysek od Wieczystej Adoracji i rozpoczęła postulat. Skąd wzięła się ta jej determinacja, by na przekór tradycji i kastowemu społeczeństwu, zadecydować o swoim losie? Być może był to skutek zahartowania w cierpieniu, którego doświadczała od dziecka. Cóż w końcu może mnie spotkać gorszego – myślała – a do wygrania mam wszystko. Zresztą ten niezwykły hart ducha w obliczu bolesnych doświadczeń, tak duchowych jak i fizycznych, przydał jej się także przez kolejne 19 lat zakonnego życia. Nie tylko dlatego, że ucząc się czy studiując musiała udowadniać, że jako kobieta nie jest wcale gorsza. I nie był on użyteczny także jako przykład dla innych dziewczynek, dla których była nauczycielką. Po prostu ów hart ducha, wewnętrzna determinacja, to był dosłownie motor całego jej działania. A skąd w tym motorze nieustannie brało się paliwo? Tutaj paradoksalnie nie ma żadnej tajemnicy : cokolwiek by się jej nie zdarzało, wszystko bez mrugnięcia okiem, oddawała Najświętszemu Sercu Jezusa i nigdy nikt nie słyszał, żeby się skarżyła. A chorób w jej krótkim, zaledwie 36-letnim życiu nie brakowało. One też ją zabrały 28 lipca 1946 roku. Czy wiecie państwo jak nazywa się wspominana dzisiaj święta? To św. Alfonsa od Niepokalanego Poczęcia, pierwsza Hinduska wyniesiona do chwały ołtarzy i jednocześnie jedna z nielicznych w Kościele patronek, która w pielgrzymkach do swojego grobu jednoczy katolików, muzułmanów i Hindusów.